Pod jakże piękną nazwą Zukunftskongress Nutzfahrzeuge 2019 w Berlinie odbyła się konferencja dotycząca przyszłości samochodów ciężarowych. Na miejscu zebrały się niemieckie media, pracownicy organizacji Dekra, przedstawiciele stowarzyszenia producentów samochodów ACEA, a także niemieccy przewoźnicy.
W czasie konferencji odniesiono się między innymi do nowych, unijnych przepisów. 1 września 2020 roku umożliwią one wydłużenie kabin ciężarówek o 90 centymetrów. Ma to poprawić aerodynamikę, a także zwiększyć strefy kontrolowanego zgniotu. A jednak, jak stwierdził przedstawiciel organizacji ACEA, tak długich kabin raczej szybko nie zobaczymy na drogach. Przygotowanie nadwozi dłuższych o niemal metr będzie bowiem wymagało od producentów bardzo dużych nakładów finansowych.
Przedstawiciel ACEA miał również stwierdzić, że nowe normy nie do końca wpisują się w oczekiwania producentów ciężarówek. Tym zależałoby bowiem na wydłużeniu przestrzeni ładunkowych, a nie tylko kabin. Wszystko dlatego, że ciężarówka z dłuższą ładownią może pracować efektywniej, łatwiej spełniając wymagania w zakresie ograniczenia emisji CO2.
Czy natomiast przewoźnicy zgodzili się z tymi stwierdzeniami? Jak relacjonuje portal „Eurotransport”, odpowiedź firm transportowych była wyjątkowo ciekawa. Prezes niemieckiego stowarzyszenia przewoźników BGL, profesor Dirk Engelhardt, stwierdził, że wydłużenie kabin to wyjątkowo istotna zmiana. Dla wielu firm transportowych może to być wręcz zmiana kluczowa, rozwiązująca najważniejszy problem całej branży. Mianowicie chodzi tutaj o niedobór kierowców ciężarówek.
Jak stwierdził profesor Engelhardt, przewoźnicy gotowi są pomyśleć nawet o ciężarówkach z toaletami lub prysznicami na pokładzie. Coś takiego wymagałoby oczywiście znaczącego zwiększenia nadwozi. Firmy mogłyby jednak na to przystać, gdyż własne zaplecza sanitarne znacznie poprawiłyby warunki życia kierowców. Pomogłyby one też w przyciągnięciu do zawodu większej ilości kobiet, dzisiaj stanowiących w Niemczech jedynie 1,7 proc. kierowców.
Peterbilt 567 z kabiną marki Legacy, wyposażony w prysznic i toaletę:
A skoro już jesteśmy w tym temacie, pozostańmy na chwilę przy toaletach oraz prysznicach. Czy gdziekolwiek na świecie jeżdżą ciężarówki z takimi rozwiązaniami? Niestety, jest ich naprawdę niewiele. Nawet w Stanach Zjednoczonych, gdzie kabiny sypialne mają największe rozmiary, jeżdżące zaplecza sanitarne są bardzo dużą rzadkością. Spotyka się je jedynie w kabinach wykonywanych na specjalne zamówienie, zwykle bardzo kosztownych i rozmiarami przypominających kampery.
Choć trzeba przyznać, że jeszcze pół wieku temu nikogo w Europie nie dziwiły ciężarówki ze zlewami. Rozwiązania tego typu stosowano w zachodnich ciągnikach, kursujących na najdalsze trasy, w tym między innymi na Bliski Wschód. Zlewy szły w parze ze zbiornikami na czystą oraz brudną wodę, a do tego dochodziły kuchenki gazowe oraz blaty do przygotowywania napojów. Szczególną popularnością cieszyło się to na przełomie lat 70-tych oraz 80-tych, choć podobne modyfikacje widywano jeszcze w latach 90-tych. Wówczas przygotowywali je między innymi Holendrzy jeżdżący do Rosji.
DAF 2800 z kabiną do transportu międzykontynentalnego:
Kilka lat temu ze współczesną wizją takiego rozwiązania wyszła zaś firma Motis. Zamiast dolnych łóżek chciała ona wstawiać modułowe regały z rozmaitym, wysuwanym wyposażeniem. Kryły one między innymi zlew, kuchenkę mikrofalową oraz ekspres do kawy. Najbardziej rozbudowana wersja miała zaś przewidywać wysuwany sedes, działający na podobnej zasadzie, jak w samochodach kempingowych.
Rozwiązanie firmy Motis zostało zaprezentowane na targach IAA w Hanowerze, w 2010 roku. Dedykowano je wówczas dla posiadaczy Mercedesów Actrosów Megaspace. Niemniej cały system – choć wyjątkowo pomysłowy, stosunkowo łatwy w montażu i przemyślany – nie spotkał się z żadnym zainteresowaniem klientów. Dzisiaj Motis skupia się więc na zabudowach kempingowych, umożliwiających przekształcenie w kampery zwykłych, osobowych wersji Volkswagenów Transporterów.
Zdjęcia systemu Motis: