Przewóz 170-tonowych ładunków krok po kroku – reportaż z transformatorami

Powyżej: 5-minutowe nagranie z omawianej operacji

Brytyjska firma Collett & Sons, specjalizująca się w ciężkim transporcie ponadnormatywnym, opublikowała bardzo ciekawy film z przewozu transformatorów energetycznych. Można tam zobaczyć nie tylko specjalistyczne pojazdy, ale też procesy składania zestawów w całość, operacje za- i rozładunku, a także dostosowanie przewozów do różnych warunków drogowych.

Projekt, który widzimy na nagraniu, obejmował przewóz trzech transformatorów z portu morskiego Ayr w zachodniej Szkocji do oddalonej o około 53 kilometry farmy wiatrowej North Kyle Wind Farm. W dwóch przypadkach były to transformatory o masie 170 ton, liczące po 9,58 metra długości, 3,74 metra szerokości oraz 4,23 metra wysokości. Trzecie urządzenie ważyło 121 ton, mając 9,58 metra długości, 3,68 metra szerokości i 4,10 metra wysokości.

Pierwszym etapem drogowej operacji było odebranie transformatorów na nabrzeżu i przewiezienie ich na zaplecze portu. Z uwagi na niewielki dystans i brak ograniczenia przepisami ruchu drogowego, skorzystano tutaj z pojedynczych ciągników i prostych platform na 10 rzędach osiowych.

Zdjęcia: Collett & Sons

Gdy już transformatory znalazły się z dala od nabrzeża, można było rozpocząć przygotowania do wyjazdu na drogi publiczne. W tym celu wyjątkowo ciężkie ładunki trzeba było umieścić w tak zwanym moście dźwigarowym, pozwalającym rozłożyć naciski na jak największy obszar. Sięgnięto tutaj po most niemieckiej marki Scheuerle, przystosowany do ładunków o masie nawet 550 ton i oparty na dwóch platformach modułowych o 10 rzędach osiowych każda.

Każdy z zestawów z mostami dźwigarowymi potrzebował na pokonanie wspomnianych 53 kilometrów około trzech godzin. Odbywało się to pod obstawą policji oraz pilotów. Ponadto na jednej z platform modułowych umieszczona była kabina dla operatorów naczepy, którzy nieustannie pilnowali bezpiecznego ustawienia transformatorów.

Tuż przed wjazdem na teren farmy wiatrowej po raz kolejny dokonano przeładunku. Odpowiednie rozłożenie nacisków nie było tam już tak istotne, gdyż ciężarówki miały poruszać się po drogach gruntowych. Za to istotna stała się zwrotność i maksymalna kontrola nad położeniem transformatora. Dlatego zamiast dwóch platform z olbrzymim mostem dźwigarowym po raz kolejny sięgnięto po pojedyncze platformy, tym razem na 14 rzędach osiowych. Dodatkowym wyzwaniem stały się też wzniesienia oraz miękki grunt. Dlatego stosowano tutaj nawet po cztery ciągniki do jednego ładunku: trzy ciągnące i jeden pchający. Dało się wśród nich zauważyć 640-konne MAN-y TGX, 625-konne Mercedesy Actrosy SLT, a także rodzynka, mianowicie 480-konnego MAN-a TGS z żurawiem i napędem 8×8.