Wiózł 99 ryb w kabinie sypialnej i pod naczepą – sumy w nielegalnym „doładunku”

Regularnie słyszy się, że ktoś coś ukrywał w ciężarówce. Bywają ADR-y przewożone bez oznaczeń, papierosy przerzucane bez akcyzy, a nawet niezgłoszone transporty sukni ślubnych, będących towarem o wysokiej wartości (tak, był taki przypadek, opisywany tutaj). Nigdy jednak nie pokazywałem jeszcze przypadku, w którym kabina sypialna była zastawiona… rybami.

Z tak zaskakującą formą transportu spotkała się ostatnio argentyńska żandarmeria, w czasie kontroli w okolicach Buenos Aires. Funkcjonariusze ściągnęli z drogi Scanię z naczepą, która oficjalnie przewoziła płytki ceramiczne. Gdy jednak żandarmi bliżej przyjrzeli się ciężarówce, znaleźli także nielegalny „doładunek”. Były nim właśnie wspomniane ryby, przewożone w 99 sztukach. Z tego aż 75 sztuk stanowiły południowoamerykańskie odmiany sumów, których dorosłe egzemplarze osiągają między 160 a 180 centymetrów długości.

Jako że był to zestaw do przewozu materiałów budowlanych, z całkowicie odkrytą naczepą, ryby nie miały co liczyć na działającą chłodnię. Zamiast tego kierowca rozmieścił je w różnych częściach pojazdu, jak skrzynie na ręczne narzędzia, czy przestrzenie między płytkami ceramicznymi. Część ryb musiała też trafić do wnętrza ciągnika, będąc zawiniętym w worki i rzuconym wprost na łóżko kabiny. Można się tylko domyślać jaki pozostawiło to po sobie zapach w sypialni.

Dlaczego natomiast ten „doładunek” był nielegalny? Pierwszym problemem był brak wspomnianej chłodni, oficjalnie wymaganej w transporcie tego typu świeżej żywności. Druga sprawa to natomiast brak dokumentów, które potwierdzałyby legalne pochodzenie i przeznaczenie ładunku. Masa ryb była tutaj bowiem tak duża, że transport polegał już pod argentyńskie przepisy o „rybołówstwie komercyjnym”. Z tego też powodu kierowca może ponieść konsekwencje prawne, a omawiany transport stał się obiektem szerszego dochodzenia.