Przelotowy tłumik Magnaflow 12590 w połączeniu z V-ósemką – tuningowy test w moim samochodzie

img_20160915_132644580

W nawiązaniu do tekstu:

„Lekki samochód ciężarowy klasy 2” do jazdy na co dzień, czyli autor 40ton.net opowiada o swoim Tahoe


Kiedy prezentowałem Wam mój prywatny samochód – ośmioosobowego SUV-a na podwoziu dużego auta dostawczego – wspominałem także o doznaniach akustycznych. Konkretnie chodziło mi o ich brak, jako że wnętrze zostało doskonale wyciszone, a układ wydechowy z ogromnym tłumikiem końcowym uwalniał ciekawsze dźwięki jedynie w końcowej partii obrotów. Co więcej, tłumik ten wyposażono w bardzo nietypowy układ, dając pojedynczy otwór wlotowy i dwa otwory wylotowe. Zamiast jednak kończyć się dwiema osobnymi rurami, jak wskazywałby ten układ wylotów, tuż za nimi rura z powrotem zwężała się do pojedynczej. Wszystko oczywiście po to, żeby jeszcze dodatkowo ograniczyć hałas.

Nie powiem, żebym był szczególnie szczęśliwy z tak doskonałym wyciszeniem. Dlatego też bardzo chętnie przystałem na propozycję firmy Arto – wyłącznego polskiego dystrybutora układów wydechowych amerykańskiej marki Magnaflow. Arto postanowiło podarować mi odpowiednio dopasowany tłumik i zorganizować jego montaż w firmie Kaliński w Chybach k/Poznań. Cała operacja miała zaś nadać V-ósemce należny jej dźwięk, a przy okazji zaprezentować Wam co taki tłumik potrafi zdziałać.

tahoe_magnaflow

Produkt, który otrzymałem do dyspozycji, nosi oznaczenie Magnaflow 12590. Jest to przelotowa konstrukcja ze stali nierdzewnej, wyposażona w puszkę mierzącą 55 centymetrów długości. Zdaniem firmy Arto, coś takiego powinno zagwarantować głęboki dźwięk przy przyśpieszaniu, jednocześnie zachowując przyjemną ciszę w czasie równomiernej jazdy z wyższą prędkością. Czyli dokładnie to, czego bym sobie życzył. A jak wyszło w praktyce? Zaczniemy od krótkiego filmu, który prezentuje dźwięki towarzyszące ruszaniu z miejsca. Dodam, że dotychczas usłyszelibyście tutaj jedynie szmer niczym z najzwyklejszej, na przykład 2-litrowej „rzędówki”.

Aby nagrania oddały rzeczywisty dźwięk, dobrze jest założyć słuchawki.

Poniżej możecie też sprawdzić jak brzmi normalne przyśpieszanie do około 50 km/h. Dodam, że urządzenie nagrywające było tutaj umieszczony przy tylnej klapie, w czasie jazdy z otwartą szybą bagażnika.

Jako ocenę tego dźwięku przyznam, że od kilku dni po prostu nie używam radia, a szyberdachu nie zamknąłem nawet przy 8 stopniach Celsjusza z dzisiejszego poranka. Dźwięk jest głęboki i zauważalny, a przy tym odpowiednio wyważony, co doskonale pasuje do błyszczącego chromem Tahoe. Co natomiast z obietnicą ciszy w czasie jazdy z prędkością typowo podróżną? Jak na razie miałem okazję sprawdzić dzieło firmy Magnaflow w zakresie prędkości 80 – 130 km/h i faktycznie muszę przyznać, że w samochodzie panuje kompletna cisza. Do wnętrza nie przenosi się żadne buczenie i nawet pasażerowie ostatniej kanapy nie powinni tutaj narzekać. Muszę natomiast zaznaczyć, że miałem w swoim życiu przygodę z jednokomorowym tłumikiem o długości zaledwie 17 centymetrów, wyprodukowanym przez inną firmę z USA, więc coś o buczeniu wiem. Nie zauważyłem też nawet minimalnego przesunięcia dynamiki w wyższe partie obrotów, co również jest istotne. Biorąc bowiem pod uwagę ogólny charakter pojazdu, masę własną oraz zastosowaną skrzynię biegów, wchodzenie na wyższe partie prędkościomierza jest tutaj naprawdę sporadyczne. Mówiąc więc krótko, jest po prostu idealnie.

Skoro już wspominamy o tłumikach Magnaflow i lekkich ciężarówkach Chevroleta, to proponuję zapoznać się tutaj z jeszcze jednym nagraniem. Jest to film znaleziony przeze mnie na YouTube, w którym występuje pickup z tej samej rodziny Chevroleta, wyposażony w 6,6-litrowego, ośmiocylindrowego turbodiesla. W jego przypadku Magnaflow dostarczył kompletny układ wydechowy, obejmujący wszystkie elementy licząc od wylotu gazów z turbiny.