Rząd planuje wprowadzenie w Polsce na szeroką skalę elektronicznego poboru opłat dla samochodów o DMC poniżej 3,5 tony. Przy okazji toczą się jednak rozmowy, które zainteresują także użytkowników cięższych pojazdów. Aby bowiem spopularyzować elektroniczne opłaty, rząd musi porozumieć się z zarządcami prywatnych autostrad, czyli A4 z Katowic do Krakowa, A1 na północ od Torunia oraz A2 na zachód od Konina. Zarządzający tymi autostradami musieliby również zrezygnować z bramek i zgodzić się na stosowanie jednego systemu elektronicznego na wszystkich polskich autostradach, pobierającego jednak opłaty według różnych stawek.
Jak podaje „Dziennik Gazeta Prawna”, bardzo możliwym jest, porozumienie rządu z firmami będzie miało nieco inny charakter niż na początku planowano. Wszystko wskazuje na to, że bramki na prywatnych autostradach pozostaną, a jedynie będą działały w systemie „zwolnij i jedź” lub nawet „zatrzymaj się i jedź”. Będziemy musieli więc podjechać do szlabanu i dopiero wtedy urządzenie zamocowane do szyby da sygnał do zwolnienia przejazdu, tak samo jak ma to obecnie miejsce w przypadku systemu viaTOLL na autostradach państwowych. Dlaczego? W ten sposób koncesjonariusze chcą oszczędzić sobie problemów z osobami próbującymi różnych sposób na jazdę bez opłat. Nowy system nie będzie więc do końca wygodny, choć i tak znacznie ułatwi przejazd przez Polskę.
Użytkowników aut ciężarowych i dostawczych zainteresuje jeszcze jeden fakt – jeśli koncesjonariusze zarządzający autostradami faktycznie „dogadają się” z rządem, zmieni się sposób rozliczania przejazdów po polskich autostradach. Jeden system elektroniczny ma bowiem wówczas wystarczyć do zapłacenia za wszystkie drogi, robiąc z tego jeden rachunek i ograniczając konieczność płacenia za drogi przez samych kierowców.
Pierwotnie nowy system opłat za drogi miał być gotowy na 2017 rok. Nie wiadomo jednak, czy terminu tego uda się dotrzymać.