Ponad 6 godzin czekania na za- lub rozładunek – według statystyk może być coraz gorzej

Oczekiwania na za- oraz rozładunki to temat doskonale znany większości branży transportowej. Zwłaszcza w okresach zwiększonego zapotrzebowania na przewozy, jak chociażby zbliżający się okres przedświąteczny.

Niestety nie dysponuję europejskimi statystykami na ten temat. Przykładem mogą być jednak statystyki z USA, opublikowane ostatnio przez American Transportation Research Institute (Amerykański Instytut Badań Transportowych). Mamy tutaj liczby z 2014 oraz 2018 roku, pozwalające porównać najpopularniejsze okresy oczekiwania.

Według danych z 2018 roku, aż 9,3 proc. kierowców doświadczyło oczekiwania przekraczającego 6 godzin. Dla porównania, w 2014 roku było to tylko 7,3 procent.

Oczekiwanie wynoszące od 4 do 6 godzin to rzecz, której w 2018 roku doświadczyło 14,4 proc. kierowców. Dla porównania, w 2014 roku było to 13,1 proc. procent.

Najczęściej odnotowywanym okresem oczekiwania było jednak od 2 do 4 godzin. W 2018 roku doświadczyło też aż 25,8 proc. wszystkich ankietowanych kierowców. Bardzo duży odsetek, bo aż 24 proc., doświadczył też oczekiwania od 1 do 2 godzin.

Dla porównania, w 2014 roku to właśnie oczekiwanie od 1 do 2 godzin było najpowszechniejszym zjawiskiem. Doświadczyło go wówczas 24,8 proc. kierowców. Jeśli zaś chodzi o oczekiwanie od 2 do 4 godzin, to było ono znane 24,1 proc. kierowców.

Co też ciekawe, znacznie zmniejszyła się popularność najkrótszych przestojów. W 2014 roku aż 17,5 proc. kierowców zdarzało się czekać od 30 do 60 minut. Dla porównania, w 2018 roku było to już tylko 14,4 procent.

Spadek dotyczył też przestojów poniżej 30 minut. W 2014 roku tak krótkie okresy oczekiwania były znane 13,2 proc. kierowców. W ubiegłym roku było to już natomiast 12,1 procent.

Jakie są powody powyższej sytuacji? Wszystko ma być efektem zmniejszającego się szacunku wobec kierowców i przewoźników. Powszechne też jest, że firmy nie dochodzą swoich praw za odnotowane opóźnienia. Dotyczy to przede wszystkim małych firm, obawiających się utraty zleceniodawcy. Zresztą, nawet jeśli ktoś zgłosi się o „postojowe”, w aż 71 proc. będzie miał problem z jego uzyskaniem.