Polsko-rumuńsko-niemiecko-holenderski transport, czyli jak zadziwić niemiecką policję

Wydawałoby się, że była to historia jak każda inna – niemiecki radiowóz wyświetlił napis „Bitte Folgen” i ciężarówka z naczepą posłusznie zjechała na parking. Była to jednak kontrola wyjątkowa, tak samo jak wyjątkowy był stan technicznych zatrzymanego w okolicach Kolonii pojazdu. W ciągniku nie było tylnej lampy, na przedniej ścianie brakowało sporego panelu nadwozia, natomiast reflektor trzymał się na przysłowiowe „słowo honoru”. Do tego doszedł jeszcze szalony sposób załadowania naczepy, a także zachowanie kierowcy, który sprawiał podobno wrażenie, jakby pierwszy raz manewrował ciężarówką.

don_trucking_daf_kolonia_1 don_trucking_daf_kolonia_2 don_trucking_daf_kolonia_3

Funkcjonariusze zaprosili oczywiście ciągnik do stacji kontroli pojazdów, gdzie od razu stwierdzono, że auto dalej nie pojedzie. I tak na przykładzie jednego DAF-a otrzymujemy wizję całego europejskiego transportu drogowego w krzywym zwierciadle – rozpadający się ciągnik zarejestrowany był w Polsce, źle załadowana naczepa pochodziła z Niemiec, kierowca-amator był Rumunem, a wszystko odbywało się pod sztandarem holenderskiej firmy transportowej Don-Trucking. Z tego miejsca chciałbym więc złożyć zarządowi tej ostatniej szczere gratulacje za skuteczne obniżenie kosztów transportu, odnalezienie się na współczesnym rynku oraz oferowanie usług na wyjątkowym poziomie.

Źródło: TTM.nl