Już od ponad dwóch miesięcy przy terminalu promowym w Calais można spotkać ten sam, polski zestaw z naczepą. Jest to MAN TGX z firmy Tom-Trans-Sped w Grabowie (województwo łódzkie), który po prostu nie może opuścić terminala. Spójrzmy więc na czym polega ten absurd, a także z czym spotkał się tutaj przewoźnik oraz jego kierowcy.
Chłodniczy zestaw przypłynął do Calais 20 września 2024 roku. Dotarł tam z ładunkiem 22 ton sera, podjętym w Wielkiej Brytanii, przeznaczonym do odbiorcy z Hiszpanii i będącym własnością pośrednika z Holandii. W ramach standardowych procedur pojazd miał przejść w porcie badanie sanitarne, prowadzone przez francuski Urząd Weterynaryjnej i Fitosanitarnej Kontroli Granicznej, w skrócie znany pod skrótem SIVEP. I właśnie tutaj pojawił się problem, gdyż SIVEP nie zgodziło się na wypuszczenie pojazdu, tłumacząc to brakiem odpowiedniej dokumentacji.
Dzisiaj, ponad dwa miesiące po tej decyzji, zestaw nadal stoi w porcie, a w jego naczepie nadal znajdują się 22 tony sera. Urzędnicy nie zgadzają się na wypuszczenie pojazdu i na nic zdały się najróżniejsze interwencje, wykonywane między innymi przy udziale polskich oraz francuskich prawników. Ręce rozłożyli przedstawiciele konsularni, właściciel towaru z Holandii, a także branżowe organizacje. Zupełnie też nie wiadomo kiedy sytuacja może się zmienić, gdyż francuscy urzędnicy nie udzielają żadnych konkretnych odpowiedzi, a jednocześnie zatrzymali wszystkie dokumenty i zabronili dostępu do wnętrza naczepy. Wszystko brzmi więc jak historia z dawnych tras na Bliski Wschód, z tym tylko zastrzeżeniem, że wydarzyła się w roku 2024, w samym środku Europy.
Sprawa jest tym bardziej problematyczna, że ładunek wymaga przechowywania w temperaturze około 4 stopni Celsjusza, a przewoźnik pozostaje za niego współodpowiedzialny. Dlatego też naczepie nieustannie musi towarzyszyć nie tylko ciągnik, ale także kierowca. Pierwszy z kierujących, ten jadący z Wielkiej Brytanii, spędził w Calais 14 dni, a następnie został podmieniony przez innego pracownika, który przebywa w porcie do dzisiaj. Jego głównym zadaniem jest przy tym pilnowanie stanu paliwa w agregacie, a także regularnie dowożenie świeżego zapasu w 20-litrowej bańce, by następnie przelewać go przy użyciu podręcznego, 5-litrowego kanistra. W tym celu celnicy wystawiając specjalne, jednorazowe przepustki, pozwalające kierowcy opuścić teren portu w celu udania się na stację paliw. Wtedy też może on zakupić żywność lub inne środki pierwszej potrzeby. Poza tym dodatkowe zaopatrzenie pomagają zorganizować inni pracownicy firmy, o ile realizują akurat kurs przez Calais.
Wszystko to oczywiście wiąże się ze sporymi kosztami, wszak kierowca otrzymuje za ten postój wynagrodzenie, leasingu musi być opłacany, a jednocześnie zestaw nie wykonuje żadnych tras. Co więcej, dzisiaj jest już pewne, że nawet po wypuszczeniu MAN-a z portu po prostu nie mógłby on kontynuować trasy do Hiszpanii. Przestój jest już bowiem tak długi, że zbiegł się w czasie z terminem legalizacji tachografu, a także terminami badań technicznych w ciągniku oraz naczepie. Gdy więc w końcu SIVEP zgodzi się na przejazd, prawdopodobnie konieczny będzie natychmiastowy przeładunek sera do innej ciężarówki.
Dołączone do tekstu zdjęcia zostały wykonane przez kierowcę MAN-a. Przedstawiają one miejsce w którym ciężarówka stoi już od ponad 2 miesięcy. Gdyby ktoś natomiast miał podobne doświadczenia i był w stanie pomóc w tej sprawie, będę bardzo wdzięczny za kontakt na [email protected], bym mógł przekazać namiary bezpośrednio do przewoźnika.