Polska firma ściągnęła do Norwegii polski holownik pomocy drogowej – zrobiła się z tego niemała afera

Powyżej: przewrócony zestaw, który wymagał pomocy


01.03.2018, 21:40

Zamieszczam informację, którą otrzymałem od przewoźnika:

Z racji obelżywych, niespójnych i kłamliwych informacji, jakie norweskie służby wysłały do opinii publicznych, w postaci postów w norweskich oraz polskich kanałach informacyjnych, firma FULIMPEX Sp. z o.o. wyda wkrótce stosowne oświadczenie. Tym samym obnaży praktyki i oszustwa firm specjalizujących się w pomocy drogowej w Norwegii, zwłaszcza w okresie zimowym. Mamy nadzieję, że praktyki których dopuszczają się owe firmy znajdą finał w sądzie cywilnym wraz z zadośćuczynieniem.


Na pewno pamiętacie historię o dwóch Ukraińcach, którzy przez cztery dni stali na poboczu, bo polski przewoźnik nie chciał skorzystać z norweskiego holownika. Od tamtych wydarzeń nie minęły nawet trzy miesiące, a w Norwegii wywiązała się kolejna afera dotycząca korzystania z pomocy drogowej. Sprawę nagłośniła między innymi organizacja NLF, czyli lokalne stowarzyszenie przewoźników.

Wszystko rozegrało się w gminie Engerdal, na drodze nr 26. Polska ciężarówka wypadła tam z drogi, przewróciła się na prawy bok i utknęła w śniegu. Na miejscu szybko pojawił się holownik pomocy drogowej, oczywiście należący do norweskiej firmy. Problem jednak w tym, że trzyosiowe Volvo z naczepą było znacznie cięższe, niż pierwotnie przewidywano. Norwegowie uznali więc, że potrzebują innego sprzętu, a cena usługi będzie wysoka nawet jak na norweskie warunki.

Polski przewoźnik skalkulował wszystkie koszty i podziękował Norwegom za ich usługi. Zamiast tego ściągnął na miejsce dwa polskie pojazdy – czteroosiowy holownik pomocy drogowej oraz lekką ładowarkę, przywiezioną na niskopodwoziowej naczepie. Ładowarka oraz holownik wspólnie miały wyciągnąć ciężarówkę z rowu, a następnie ratowniczy Actros miał zaholować Volvo do naprawy. Tak jednak się nie stało…

Na miejscu szybko pojawiła się norweska policja. Jej zdaniem, polska akcja ratunkowa była od początku do końca nielegalna – operator holownika nie miał ani norweskiego przeszkolenia w zakresie pomocy drogowej, ani zezwolenia na wykonywanie takich usług na terenie Norwegii. Trzeba bowiem zaznaczyć, że dostęp do tej branży jest w Norwegii silnie chroniony.

Na tym problemy się nie skończyły. Według Norwegów, polski sprzęt miał działać nie tylko nielegalnie, ale też bez odpowiedniego wyposażenia. Holownik wyposażono bowiem w letnie opony, co z czasie norweskiej zimy jest prawdziwym proszeniem się o problemy. A w ramach podsumowania wszystkich tych przewinień, Norwegowie wystawili kary na łącznie 24 tys. koron, czyli około 10 tys. złotych.

Artykuł opublikowany przez NFL, prezentujący opisywane pojazdy: