Tak polscy kierowcy jeździli wywrotkami po Iraku – Steyr 91 i budowa autostrady na pustyni

Powyżej: kronika filmowa prezentująca polską budowę w Iraku

W 1979 roku w Iraku rozpoczęła się ogromna inwestycja. Była to budowa autostrady nr 1, łączącej Bagdad z Kuwejtem, Jordanią, Syrią oraz irackim wybrzeżem Zatoki Perskiej. Długość planowanej trasy wynosiła 1250 kilometrów, z czego aż 800 przewidywało trzy pasy w każdym kierunku. Łącznie trzeba było podstawić 80 mostów, przygotować 200 parkingów i przekopać około 100 kilometrów kanałów. Budowę podzielono też na dziesięć odcinków, z których każdy miał być budowany w tym samym czasie. Dzięki temu iracki projekt stał się jedną z najodważniejszych inwestycji drogowych na świecie, zachwycając bardzo szybkim tempem.

Na głównego wykonawcę wybrano firmę z Zachodnich Niemiec. Prace na poszczególnych fragmentach rozdzielono jednak na całą grupę specjalistów, pochodzących z Europy, Azji oraz Ameryki Południowej. Wśród nich znalazło się także polskie przedsiębiorstwo Dromex, odpowiedzialne za 145-kilometrowy odcinek. Miał on połączyć miasta Nasirija oraz Rumaila i powstawał w latach 1980-1987.

Iracka budowa była w swoim czasie największą polską inwestycją zagraniczną. Aby ją zrealizować potrzebne były ogromne ilości sprzętu, materiałów budowlanych oraz fachowców. Dromex musiał między innymi rozstawić własną linię kolejową, o długości ponad 50 kilometrów. Firma musiała też zapewnić sobie wodę oraz energię elektryczną, jako że spora część pracy odbywała się po prostu na pustyni. Aby natomiast realizować transport bezpośrednio na miejsce budowy, Dromex ściągnął do Iraku ponad trzysta samochodów ciężarowych z wywrotkami.

Wykonując swoje budowy na Bliskim Wschodzie – w Libii, czy też właśnie w Iraku – Dromex kupował ciężarówki dwóch typów. Były to MAN-y 26.281 z silnikiem przed kabiną oraz Steyry 91, w obu przypadkach łączone z wywrotkami. Co też ciekawe, wyposażenie wielu tych pojazdów przewidywało klimatyzację oraz hydraulikę holenderskiej marki Hyva. Można więc powiedzieć, że był to sprzęt bardzo wysokiej klasy, zwłaszcza jak na warunki Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.

A kto kierował tymi ciężarówkami? Oczywiście Polacy, którzy całymi setkami wyjeżdżali na iracką budowę. Przykładem może być tutaj Jan Bartczak z Gryfina, będący autorem zdjęć zamieszczonych poniżej. Pan Jan trafił do branży transportowej w 1968 roku, zatrudniając się w PKS Szczecin. Przez dwa lata zbierał doświadczenie na prawym fotelu oraz w warsztacie, a następnie sam zasiadł za kierownicą. Objeździł kilka Starów, kilka Jelczy, a nawet hiszpańskie Pegaso, po czym w połowie lat 80-tych zaproponowano mu wyjazd na kontrakt do Iraku.

Najpierw pan Bartczak odpowiadał za transport nowych Steyrów na miejsce pracy. Co bowiem typowe dla lat 70-tych oraz 80-tych, ciężarówki wysyłano na Bliski Wschód po prostu na kołach. Wiozło się je tam przez Jugosławię oraz Turcję, po czym samolotem wracało do Europy, aby odebrać kolejny zestaw. Kiedy natomiast pan Bartczak wykonał dwie takie trasy, zaproponowano juz jazdę już w samym Iraku. Pozostał tam więc na półtora roku, jeżdżąc jednym ze Steyrów w transporcie typowo budowlanym.

Na miejscu Polak musiał zmagać się z ekstremalnym klimatem oraz wyjątkowo niebezpiecznymi tubylcami. Ci ostatni byli co prawda przyjaźnie nastawieni do budowlańców, lecz był z nimi jeden zasadniczy problem – nie respektowali jakichkolwiek zasad ruchu drogowego. To dlatego w czasie budowy autostrady w Iraku zginęło ponad 40 polskich pracowników, w tym większość właśnie w drogowych wypadkach. Warto też wspomnieć, że w czasie gdy Polacy budowali autostradę, ledwie kilkadziesiąt kilometrów dalej znajdował się front wojny iracko-irańskiej z lat 1980-1988.

Na szczęście Jan Bartczak przeżył te półtora roku bez jakichkolwiek groźnych zdarzeń. Resztę swojej kariery przepracował również w transporcie, w ostatnich latach jeżdżąc zestawami ponadnormatywnymi. Dzisiaj natomiast cieszy się emeryturą i może wspominać takie widoki: