Półciężarówka za dzisiejsze 39 tys. złotych – produkowano ją na podwoziach ze złomu

Autor tekstu: Krystian Pyszczek

Hayward i Channing Powell’owie w okresie przedwojennym zajmowali się produkcją skuterów, jednak pod koniec lat 40-tych spotkali się z silną konkurencją. Postanowili więc zabrać się za coś całkowicie nowego: budowę pickupów. Na sam początek wynotowali jakie założenia ich nowy produkt musi spełniać: miała to być tania, łatwo prowadząca się i lekka półciężarówka, która miała służyć nie tylko do pracy, ale też jako auto na co dzień. Pierwszy prototyp powstał już w 1952 i aby zminimalizować koszty zastosowano nim podwozie oraz sześciocylindrowy silnik z używanego Chevroleta. Następnie zastanawiano się nad podzespołami z Fordów, a ostatecznie, w wersji produkcyjnej, zdecydowano się na podwozie oraz jednostkę napędową z niedrogiego i popularnego, Plymoutha rocznik 1941.

Przygotowania podwozia ze złomu:

Pierwsze seryjne Powelle zostały ukończone w 1954 roku. Powstawały one następująco: podwozie oraz silnik Plymoutha były kupowane z okolicznych złomowisk, po czym transportowano je do fabryki braci, która mieściła się w stanie Kalifornia. Podwozie było rozbierane i dokładnie remontowane, a jednostkę napędową wysyłano do Los Angeles, gdzie była poddawana renowacji. Następnie nakładano na to nowe nadwozie – bardzo proste i stalowe, z niewieloma krągłościami, by ograniczyć elementów. Przedni grill wykonany z włókna szklanego był tłoczony przez serwisy zajmujące się łodziami, a chrom pochodził ze złomowanych Fordów. Zderzaki były drewniane, a konkretnie dębowe!

Bardzo ciekawym elementem tego nadwozia była tuba, którą wysuwało się z prawego tylnego błotnika. Służyła ona jako schowek na wędki rybackie. Poza tym samochód odznaczał się wyjątkową prostotą: do tego stopnia że nawet boczne szyby się nie odsuwały. Było kilka opcji wyposażenia min. kierunkowskazy, dwukolorowe malowanie nadwozia czy chromowane felgi. Powell został zakwalifikowany jako ćwierćtonowy „pickup truck” i uderzył na rynek, początkowo z ceną wynoszącą zaledwie 999 dolarów. Według wskaźnika inflacji, to równowartość 10 tys. dzisiejszych dolarów, czyli 39 tys. złotych.

W 1956 roku Walt Woron, tester renomowanego magazynu „Motor Trend” (istniejącego do dzisiaj), zabrał Powella na przejażdżkę. Wprawdzie skrytykował jego paliwożerność (pickup spalał 16 l/100 km, a ówczesną normą było poniżej 14 l/100 km) oraz wysokie zużycie oleju silnikowego, ale koniec końców był zadowolony z pojazdu. W tym czasie Powell nieco też podrożał: podstawowa wersja kosztowała 1095 dolarów a wersja deluxe 1198 dolarów. Niemniej nadal były to okolice 40 tys. dzisiejszych złotych. Klientów nadal też nie brakowało.

Niestety pod koniec tego samego roku zaprzestano produkcję tego niezwykłego samochodu z prostej przyczyny: zapas podwozi Plymouth’ów z 1941 został wyczerpany do tego stopnia że trudno było mówić o regularnym wytwarzaniu nowych pick-upów. Co ciekawe jednak: pod koniec do oferty, obok nadwozia pick-up dołączył widoczny na zdjęciach poniżej station wagon (kombi). Można powiedzieć że był to jeden z pierwszych SUV-ów. W każdym razie; bracia zamknęli działalność, mimo iż wciąż mieli mnóstwo zamówień. Ostatecznie Powell Manufacturing Company zbankrutowała w połowie 1957 roku.

Dzisiaj mówi się, że Powell Sports Wagon pojawił się o 15 lat za wcześnie i o 15 lat za późno. Za wcześnie, gdyż pickupy jako auta na co dzień nie były wtedy jeszcze aż tak popularne. Za późno, ponieważ były uzależnione od dostępu do podzespołów właśnie sprzed 15 lat.

Zdjęcia z amerykańskiego ogłoszenia sprzedaży z 2017 roku, przedstawiające jeden z nielicznych zachowanych egzemplarzy: