Prywatne wideorejestratory biją w Polsce rekordy popularności. Wskazują na to policyjne statystyki, według których Polacy coraz częściej skarżą się na innych uczestników ruchu.
Od kiedy „kamerki” zaczęły popularyzować się na drogach, policja zbiera wykonane nimi nagrania. Widząc osobę łamiącą przepisy lub zachowującą się w sposób agresywny, można ją nagrać, przesłać film na specjalną skrzynkę mailową i tym samym doprowadzić do jej ukarania. Statystyki wskazują natomiast, że w 2017 roku filmów tego typu przesłano o 34 proc. więcej, niż w roku poprzednim.
Przez całe dwanaście miesięcy, we wszystkich województwach, policjanci otrzymali 10 874 filmowych zgłoszeń. Dla porównania, w roku 2016 było ich niewiele powyżej 8 tys., a w roku 2015 jeszcze o pół tysiąca mniej.
Jak podaje „Wirtualna Polska”, najwięcej zgłoszeń – ponad 4,5 tys. – wpłynęło do policjantów z Warszawy. Kolejne miejsce zajmują Wrocław oraz Katowice, z wynikami około tysiąca zgłoszeń. A co konkretnie filmują Polacy? Najczęściej na filmach występuje tamowanie ruchu, poprzez wcześniejsze blokowanie kończącego się pasa.