Płonące silniki w MAN-ach: wyjaśnienia, akcja serwisowa i problem 170 egzemplarzy

© Feuerwehr Dresden

MAN wydał publiczny komunikat w sprawie pożarów występujących w silnikach. Firma wyjaśnia przyczyny problemów oraz wzywa klientów do serwisów, by profilaktycznie sprawdzić pojazdy mogące stanąć w ogniu.

Przypomnę, że problem płonących MAN-ów TGX oraz TGS został nagłośniony w mediach społecznościowych, a także w niemieckim magazynie branżowym „Fernfahrer”, o czym pisałem już między innymi tutaj. W ciągu półtora roku internauci naliczyli już ponad 100 niebezpiecznych zdarzeń, często zawierających bardzo podobny scenariusz – silnik uległ awarii w trakcie jazdy pod dużym obciążeniem, a następnie stanął w płomieniach, niszcząc w ten sposób całą ciężarówkę. Na szczęście nie odnotowano przy tym żadnej osoby rannej lub zmarłej, ale za to straty finansowe bywają naprawdę spore. Zdarzają się też tak groźne sytuacje, jak ta uwieczniona na powyższym zdjęciu. Ten konkretny MAN spłonął 14 czerwca bieżącego roku, na A17 w Niemczech, ciągnąc za sobą cysternę z 36 tys. litrów benzyny.

W miniony piątek, 28 czerwca, firma MAN Truck & Bus w końcu odniosła się do tego wszystkiego w publicznym komunikacie (w języku angielskim dostępnym tutaj). Informuje się tam o wezwaniu na profilaktyczne kontrole samochodów ciężarowych oraz autobusów, które wyposażone są w silniki typu D2676LF51-53 oraz D2676LOH35-37. Mowa o 12,4-litrowych jednostkach zgodnych z normami Euro 6C, wyprodukowanych między listopadem 2016 oraz sierpniem 2019 roku. To właśnie te silniki mają być szczególnie wrażliwe na pożary, w związku z wyposażeniem w nowy wówczas typ łożysk, wytworzony bez ołowiu, z uwagi na wymagania ekologiczne. Jak wyjaśnia sam producent, elementy te są szczególne podatne na zaniedbania olejowe, a ich mechaniczne uszkodzenie może skutkować zniszczeniem silnika oraz właśnie pożarem.

Według MAN-a, problem dotyczy zwłaszcza tych ciężarówek, w których olej wymieniany był zbyt rzadko. Wśród innych niesprzyjających okoliczności wymienia się jazdę na zbyt wysokich obrotach, próby tuningowania silnika, a także używanie niezatwierdzonych przez producenta olejów, filtrów oleju, filtrów paliwa lub filtrów powietrza. Objawy nadmiernego zużycia mają pojawiać się przy przebiegu 400-500 tys. kilometrów, a i diagnostyka nie jest łatwa, z uwagi na występowanie wielu różnych czynników. Dlatego każdy silnik musi zostać oceniony indywidualnie i stąd też zapowiedziane zaproszenia do serwisów.

Czy natomiast skala problemu naprawdę jest aż tak duża? Producent wylicza, że na drogi wyjechało około 120 tys. ciężarówek oraz 5 tys. autobusów wyposażonych w omawiane jednostki. Z tego w pożarach spłonęło dotychczas 170 egzemplarzy. Niemniej firma też podkreśla, że przyczyny pożarów mogły być bardzo różne, a scenariusz omówiony powyżej udało się potwierdzić w tylko 18 przypadkach.

Tymczasem w mediach branżowych oraz społecznościowych przybywa odmiennych stwierdzeń, wraz z kolejnymi kontrowersjami. Niemcy relacjonują skomplikowane sprawy z ubezpieczycielami, którzy domagają się ekspertyz silników, nie chcąc pokrywać szkód z własnej kieszeni. Sporo jest też firm, które po prostu nie wiedzą jak udowodnić przyczynę pożaru, a jednocześnie dysponują pełną historią serwisową, potwierdzającą terminowe wymiany oleju. Poza tym rodzi się pytanie, jak wiele z omawianych ciężarówek osiągnęło już przebieg 400-500 tys. kilometrów?