Jak informowałem w miniony piątek TUTAJ, Niemcy postanowili częściowo odpuścić w temacie pensji minimalnej. Do czasu wyjaśnienia sprawy przez Unię Europejską, kierowcy przebywający w Niemczech w ramach tranzytu nie muszą zarabiać minimalnie 8,50 euro brutto za godzinę, natomiast zatrudniające ich przedsiębiorstwa nie muszą martwić się dodatkowymi biurokratycznymi obciążeniami. Tranzyt to jednak tylko część problemu, wszak mnóstwo polskich firm operuje na trasach do Niemiec, z Niemiec lub wręcz po Niemczech, a taki transport oczywiście nie został z nowych przepisów zwolniony. Co więc ciekawego słychać w tym temacie? Odpowiedzi poniżej, a wśród nich komunikat prezentujący opinię Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce:
ZMPD uznaje decyzję administracji niemieckiej za idącą w dobrym kierunku, ale niewystarczającą. Polscy przewoźnicy, właściciele przedsiębiorstw transportowych działających na terenie Rzeczypospolitej Polskiej, nie godzą się na podporządkowanie ich umów z zatrudnianymi kierowcami przepisom niemieckim. Zawieszenie przepisów o płacy minimalnej wyłącznie w stosunku do przewozów tranzytowych nie rozwiązuje problemu. Tranzyt stanowi około jednej trzeciej przejazdów, które polskie ciężarówki wykonują na terenie Niemiec. Ogólną liczbę tych przejazdów szacuje się na około dziewięć i pół miliona. Niemieckie przepisy traktujemy jako sprzeczne zarówno z prawem unijnym, jak i z filozofią, która leży u podstaw funkcjonowania Unii Europejskiej. Podkopują one zaufanie, na którym od lat budowana jest współpraca gospodarcza pomiędzy obydwoma krajami. Przepisy te wywołują sprzeciw w wielu krajach Wspólnoty, również wśród przedsiębiorców niemieckich, uznających polskich przewoźników za godnych zaufania partnerów.n
Wyrażamy uznanie dla działań polskich ministrów – infrastruktury i rozwoju Marii Wasiak, pracy i polityki społecznej Władysława Kosiniaka-Kamysza oraz sekretarza stanu w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju Zbigniewa Rynasiewicza za wysiłki na rzecz złagodzenia problemów wynikających z niemieckich regulacji prawnych. Z satysfakcją przyjmujemy fakt, że wniosek ZMPD w sprawie zawieszenia funkcjonowania tych przepisów został stronie niemieckiej przedstawiony i w części zrealizowany, ale apelujemy o dalsze wysiłki na rzecz całkowitego wyeliminowania z europejskiej przestrzeni gospodarczej złego prawa, o którym mowa. Niezwykle ważnym czynnikiem w tej sprawie jest czas. Dzisiaj polscy przewoźnicy nie mogą w oparciu o polskie przepisy wykonywać swojej pracy na terenie Niemiec. Oznacza to przestoje i straty. Oznacza bardzo poważne zakłócenia w działalności operacyjnej przedsiębiorstw, groźne dla ich przyszłości. Oznacza ryzyko utraty zdobywanej latami pozycji na rynku europejskim.
Działanie niemieckich przepisów powinno zostać w całości zawieszone. Trzeba dać czas organom Unii Europejskiej na sprawdzenie ich zgodności z prawem unijnym. W tym czasie ciężarówki nie mogą jednak stać na parkingach. Życie gospodarcze musi toczyć się dalej, a polscy przewoźnicy muszą pracować.
Co zaś twierdzą organizacje zrzeszające pracowników i próbujące bronić ich interesów? Te poinformowały tylko o utrzymaniu swoich stanowisk z końca stycznia, wyrażonych w liście skierowanym bezpośrednio do niemieckiej Minister Pracy i Spraw Socjalnych. Przedstawiciele OPZZ, FZZ i NSZZ „Solidarność” podkreślili w nim, że w pełni popierają niemieckie przepisy i proszą Niemców o utrzymanie pierwotnego stanowiska w sprawie zagranicznych kierowców. Stanowisko to ugruntowanie jest oczywiście w chęci poprawy sytuacji materialnej kierowców ciężarówek. Czy jednak naprawdę ma ona szansę ulec poprawie? Nie jest to oczywiste. Abstrahując od kwestii „pensja minimalna może posłać polskich kierowców na bezrobocie”, coraz więcej słyszy się o pomysłach na obejście pensji minimalnej. Mówi się tutaj m.in. o przejściu na „umowy śmieciowe”, w przypadku których nie trzeba wypłacać diet, a ponadto można bardziej elastycznie podchodzić do kwestii wynagrodzenia. Drugą sprawą jest powołanie się na dyrektywę 96/71/WE, według której diety mogą być zaliczane do wynagrodzenia, o ile nie rozliczamy ich w oparciu o dostarczone przez kierowców rachunki. Tutaj pozostaje jednak pytanie jak Niemcy będą interpretowali ten zapis i jak potraktują go w przypadku kontroli.
Co poza tym? Na koniec muszę jeszcze dodać, że część polskich przewoźników myśli o wzięciu sprawy w swoje ręce i oficjalnym zaskarżeniu niemieckich przepisów, poprzez złożenie pozwu zbiorowego. Podstawą pozwu ma być dyskryminacyjny charakter nowego prawa.
Poprzednie teksty na temat pensji minimalnej w Niemczech można przejrzeć TUTAJ.