Pilot samolotu zasnął w czasie lotu i minął cel – czy o ciężarówkach wkrótce usłyszymy coś podobnego?

Coraz częściej mówi się o systemach automatycznego sterowania, które mają wyręczać kierowców na autostradach. Systemy tego typu znajdziemy już w seryjnych samochodach osobowych, a w kwietniu coś podobnego zadebiutuje także w Mercedesie Actrosie. Coś podobnego ma też mieć ciężarowa Tesla Semi, a  premiery u kolejnych producentów są zapewne kwestią czasu. Wskazują na to chociażby liczne teksty, prowadzone na przykład przez Hyundaia (powyżej).

W nawiązaniu do tej technologii, zapoznamy się teraz z krótką informacją dotyczącą ruchu lotniczego. Jeden z pilotów linii Vortex Air doprowadził bowiem do incydentu, który świetnie się w powyższy temat wpisuje.

Wszystko wydarzyło się 8 listopada, w Australii, w czasie około godzinnego lotu między Devonport a King Island. Na pokładzie towarowego samolotu Piper PA-31 znajdował się tylko jeden pilot, najwyraźniej będący bardzo znużony swoją pracę. Po starcie uruchomił on bowiem autopilota, a następnie… zasnął

Autopilot utrzymał samolot w powietrzu, przeleciał nad docelowym lotniskiem i kontynuował lot po prostu przed siebie. Gdy pilot w końcu się obudził, maszyna była już 46 kilometrów za docelowym lotniskiem. Pilot musiał zawrócić, a cała sprawa stała się obiektem oficjalnego dochodzenia.

Wracając natomiast do samochodów – jak tłumaczyłem w relacji z pierwszej jazdy nowym Actrosem (tutaj), komputer nie pozwoli jechać bez trzymania kierowcy. Nawet jeśli uruchomimy autopilota, przynajmniej co 40 sekund układ kierowniczy musi wyczuć opór ze strony kierowcy. Szybko pojawiły się jednak głosy, że bardzo łatwo da się to ominąć.

W autach osobowych o autostradowym „autopilocie” wystarczy umocować do kierownicy butelkę. Dzięki temu układ kierowniczy czuje obciążenie i uznaje to za nadzór ze strony kierowcy. Poniżej mamy dwa filmy z przykładami, prezentujące auta marki Tesla oraz Audi: