Pijany, pod prąd i jeszcze uciekał przed policją – o krok od tragedii na S3 pod Legnicą

To zdarzenie przypomniało mi tragiczny wypadek z września 2017 roku. Kompletnie pijany kierowca „busa” – 34-letni Polak, wykonujący transport międzynarodowy – ruszył wówczas pod prąd niemiecką autostradą A67. Czołowo uderzył przy tym w auto osobowe i zabił na miejscu trzyosobową rodzinę.

Zapewne niewiele brakowało, by podobna tragedia miała miejsce w piątek wieczorem, na trasie S3 pod Legnicą. W niewłaściwym kierunku poruszało się tam Iveco Daily, prowadzone przez pijanego kierowcę z Bułgarii. Samochód jechał pod prąd szybszym pasem ruchu, inne pojazdy musiały przed nim uciekać, a jednocześnie zbliżała się godzina 21 i wkrótce miało zrobić się ciemno.

Sprawa została zgłoszona na policję i patrol szybko odnalazł wskazany samochód. Problem jednak w tym, że kierujący Iveco nie zareagował na policyjne sygnały, kontynuując jazdę po prąd. Radiowóz musiał więc jechać za nim tak długo, aż znalazł odpowiednie miejsce do wyprzedzania. Dopiero wtedy policjanci zajechali Bułgarowi drogę i zmusili go do zjechania na fragment wyłączony z ruchu.

Jak się okazało, 57-letni kierowca miał w wydychanym powietrzu 1,5 promila alkoholu. Za spowodowanie skrajnego niebezpieczeństwa oraz prowadzenie w stanu nietrzeźwości grozi mu nawet 8 lat więzienia. Prokuratura potraktowała go też bardzo poważnie, domagając się zamknięcia w areszcie na czas oczekiwania na rozprawę. Sąd przychylił się do tego wniosku i już najbliższe dwa miesiące mężczyzna ma spędzić za kratkami.