Pięknie zachowany Mercedes-Benz LK 817, który nadal wykonuje trasy po Europie

Jeśli czytaliście poprzedni artykuł, czyli fotorelację z Trakerskiego Dnia Dziecka w Borku Wielkopolskim, w oczy mógł się Wam rzucić pewien ciężarowy klasyk. Był to Mercedes-Benz LK 817, który zachował się we wprost idealnym stanie. A że właśnie ten model świętuje teraz 40-lecie wejścia do produkcji, mogąc się też pochwalić ogromnymi zasługami dla polskiej branży transportowej, postanowiłem poświęcić mu kilka dodatkowych akapitów.

Cała historia zaczęła się w 1984 roku, a więc właśnie 40 lat temu. Mercedes-Benz rozwijał wówczas koncepcję ciężarówek modułowych, korzystających ze wspólnych podzespołów w lekkiej, średniej oraz ciężkiej klasie tonażowej. Tak też zrodziła się seria LK, o DMC między 6,5 a 15 ton. Była ona mniejszym bratem słynnych modeli NG oraz SK, ale pod względem technicznym oraz wizualnym pozostawała z nimi bardzo blisko powiązana.

Rynkowa kariera modelu LK trwała przez 14 lat, do roku 1998. W tym czasie pojazd nie przeszedł większych modyfikacji nadwoziowych, oferując tę samą kabinę, dostępną w wersji dziennej lub sypialnej. Wyposażenie i wystrój wnętrza mocno przypominało, wspomniane ciężkie modele, a nawet otrzymało podobne podwyższenie dachu. Niemniej nadwozie modelu LK uczyniono wyraźnie węższym. Dlatego też znalazło ono zastosowanie w Ameryce, w ciężarówkach mających silniki przed kabiną. W USA zrealizowano to pod marką Freightliner, również należącą do Daimlera, a w Brazylii przybrało to formę Mercedesa Atrona, produkowanego aż do 2020 roku (opisywanego tutaj).

Wróćmy jednak do Europy. Pod względem źródeł napędu, LK było typowym Mercedesem z lat 80-tych. Wersje turbodoładowane przeplatały się więc z wolnossącymi, a ogólną trwałość jednostek napędowych przekładano nad poczucie dynamiki. Zdarzały się na przykład tak nietypowe wersje, jak 15-tonowe podwozie ze 136-konnym, wolnossącym dieslem, mającym ledwie 402 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Choć z czasem pojawiły się też mocne wersje z turbiną oraz intercoolerem, rozwijające moc do 240 KM.

Z uwagi na wspomnianą już trwałość, Mercedes-Benz LK błyskawicznie przyjął się w polskim transporcie. Gdy tylko doszło do przemiany ustrojowej, wiele używanych egzemplarzy zaczęło napływać do nas z Zachodu, służąc w najróżniejszych gałęziach gospodarki i budując niejedną prywatną firmę. Znaczna część z nich pracowała na polskich drogach jeszcze kilka lat temu, po czym odbyła kolejny eksport, tym razem wiodący z Polski do Afryki. Można więc powiedzieć, że dopiero po tych 40 latach Mercedes-Benz LK zaczął znikać z europejskiego krajobrazu. Choć część egzemplarzy można spotkać na drogach do dzisiaj, nie tylko jako zabytki, ale także przy pracy.

Tutaj też dochodzimy do ciężarówki, która pojawiła się wczoraj na zlocie. Ku mojemu zaskoczeniu, przyjechała ona do Borku Wielkopolskiego z miasta Freiburg im Breisgau, położonego w południowo-zachodnich Niemczech. To oznacza, że miała do pokonania około 1000 kilometrów. Co też ciekawe, końcowa litera „H” na rejestracjach wskazywała na oficjalne miano pojazdu zabytkowego, podczas gdy umieszczone tuż obok oznaczenia „Angles Morts” zapowiadała wykonywanie tras do Francji. Poza tym rama wydawała się całkowicie pozbawiona korozji, wnętrza nadkoli były na idealnie czyste, a lakier błyszczał niczym na nowych samochodach.

Jak się okazało, ten doskonały stan nie jest efektem odrestaurowania pojazdu, lecz po prostu zachowania go w oryginale. Ten beżowy Mercedes LK 817 został bowiem wyprodukowany w 1991 roku i trafił do niemieckiego Czerwonego Krzyża, gdzie więcej stał w garażu niż gdziekolwiek jeździł. Gdy więc trzy lata temu zakupił go Peter Bartik, Polak mieszkający i prowadzący działalność w Niemczech, klasyczny tachograf marki Kienzle wskazywał zaledwie 70 tys. kilometrów przebiegu. Peter zabudował wówczas tę ciężarówkę jako autolawetę i zaczął wykorzystywać ją na potrzeby własne, przy imporcie, eksporcie oraz odnawianiu zabytkowych samochodów dostawczych. Dlatego też klasyczny Mercedes zaczął pojawiać się na niemieckich, szwajcarskich, francuskich i polskich drogach wożąc na przykład dawne Volkswageny Transportery, a czasami ciągając też je na przyczepie.

W chwili obecnej ciężarówka dotarła do 240 tys. kilometrów przebiegu, a więc pracy jej nie brakuje. Co jednak najważniejsze, Mercedes pozostaje w świetnym stanie i tylko zyskuje na klasycznym charakterze. W czasie każdego wyjazdu oferuje akompaniament 6-cylindrowego, 6-litrowego turbodiesla bez intercoolera, rozwijającego moc 170 KM. W tle gra też muzyka z oryginalnego, radioodtwarzacza marki Becker, dzisiaj będącego naprawdę poszukiwanym dodatkiem. Do tego możemy dodać kabinę sypialną o nostalgicznym wystroju, zaskakującą swoją przestronnością i dysponującą ogrzewaniem postojowym. Kierownica jest wprost ogromna jak na ciężarówkę tej klasy, a gaszenie silnika nadal odbywa się grzybkiem w podłodze. Choć więc jest to stosunkowo niewielka ciężarówka, zaledwie 7,5-tonowa, klimat dawnych tras dalekobieżnych można tutaj czerpać po prostu garściami.