Polskie stawki mandatów karnych to temat, który regularnie dostarcza zaskakujących informacji. Najnowszy tego przykład pochodzi z Kędzierzyna-Koźla, gdzie pełnowymiarowy zestaw wjechał na most o stanowczo zbyt niskich parametrach.
Do zdarzenia doszło w miniony piątek, 27 czerwca, na ulicy Szkolnej w Kędzierzynie-Koźlu. Znajduje się tam niewielki, stalowy most, objęty zakazem ruchu pojazdów wyższych niż 3,5 metra i mających masę rzeczywistą powyżej 3,5 tony. Dla uzupełnienia dodam, że ten ostatni parametr i tak został już podniesiony, gdyż kilka lat temu stosowano tam limit 2,5-tonowy, w obawie o wytrzymałość wiekowej, mocno wyeksploatowanej konstrukcji.
62-letni kierowca Scanii serii R, pochodzący z województwa lubuskiego, zignorował powyższe ograniczenia i wjechał na most pięcioosiowym, załadowanym zestawem. Jak później zeznał policjantom, posłuchał przy tym wskazań nawigacji satelitarnej, a znaków z zakazami nie zauważył. Problem uświadomiła mu dopiero naczepa, która okazała się zbyt wysoka w stosunku do stalowej konstrukcji, zahaczając o nią i uszkadzając nadwozie. Na szczęście nie ma żadnych wzmianek o tym, by poważnemu uszkodzeniu uległ sam most.
Jak już wspomniałem na wstępie, sporym zaskoczeniem może być tutaj kwestia mandatu finansowego dla kierowcy. Za wjechanie na most zbyt ciężkim i zbyt wysokim zestawem ukarano go mandatami karnymi na łączną kwotę 650 złotych oraz 4 punktami karnymi. To oznacza, że na przykład wyprzedzanie ciężarówką na pustej drodze ekspresowej może kosztować blisko dwa razy tyle i wiązać się z dwukrotnie wyższą ilością punktów karnych niż wjechanie 40-tonowym zestawem na 3,5-tonowy most. Niezatrzymanie się przed przejściem dla pieszych będzie blisko trzy razy droższe i przyniesie prawie cztery razy więcej punktów.
By temat był kompletny, przypomnę też problem pewnego bałaganu, który panuje w polskich oznaczeniach wysokościowych. Teoretycznie prawo nakazuje, by wysokościowe zakazy były zaniżane o 50 centymetrów w stosunku do rzeczywistej wysokości skrajni. W praktyce bywa z tym jednak bardzo różnie, zdarza się zaniżanie o wyższą wartość, bywają też oznaczenia zaniżone w mniejszym stopniu, na przykład w związku z położeniem dodatkowej warstwy nawierzchni. W efekcie widząc znak z zakazem ruchu pojazdów wyższych niż 3,5 metra można spodziewać się 4-metrowej skrajni, ale nie można być jej stuprocentowo pewnym. Inna sprawa, że zakaz pozostaje zakazem i, jeśli nasz pojazd ma więcej niż 3,5 metra, jedziemy w takim przypadku całkowicie na własną odpowiedzialność.
Oryginalna treść komunikatu KPP w Kędzierzynie-Koźlu:
Dziś rano, około godziny 8.00, na ulicy Szkolnej w Kędzierzynie-Koźlu doszło do groźnego zdarzenia drogowego. 62-letni kierowca ciężarówki, mieszkaniec Żagania, nie zastosował się do obowiązujących znaków drogowych, wjeżdżając na most z ograniczeniem wysokości i tonażu. Skutkiem tego było uderzenie naczepą w konstrukcję obiektu.
Ciężarówka wjechała na most prowadzący na teren jednego z zakładów przemysłowych mimo wyraźnego oznakowania ograniczającego wjazd pojazdom przekraczającym określoną wysokość i masę całkowitą. W wyniku zignorowania znaków kierowca doprowadził do kolizji – naczepa uderzyła w górną część konstrukcji mostu.
Na miejsce natychmiast skierowani zostali funkcjonariusze ruchu drogowego. Mundurowi zabezpieczyli miejsce zdarzenia. Mężczyzna tłumaczył, że polegał na wskazaniach nawigacji GPS i nie zauważył znaków informujących o ograniczeniach.
Policjanci nie mieli wątpliwości co do odpowiedzialności kierującego. Za naruszenie dwóch przepisów – nieprzestrzeganie znaku B-16 (zakaz wjazdu pojazdów o określonej masie całkowitej) oraz B-16 (ograniczenie wysokości) – został ukarany dwoma mandatami karnymi: na łączną kwotę 650 zł. Policjanci nałożyli również na niego 4 pkt. karne
Przypominamy: kierowca zawsze ponosi pełną odpowiedzialność za podejmowane decyzje na drodze. Nawigacja może wspomagać jazdę, ale nie zastępuje oznakowania drogowego. W takich sytuacjach to lekceważenie znaków, a nie błąd technologii, prowadzi do realnego zagrożenia.