Pięć świateł obrysowych na dachu, w samochodach z Rosji i USA – dlaczego się je montuje oraz kiedy?

kamaz_piec_swiatel

Autostrada A2, nocy z poniedziałku na wtorek, jezdnia w kierunku zachodnim – prawym pasem jadą dziesiątki samochodów ciężarowych, a ogromna część z nich wyróżnia się pięcioma światłami obrysowymi – skrajnymi w kolorze białym i trzema środkowym w kolorze pomarańczowym. Albo też inna sytuacja – zlot samochodów amerykańskich, te największe włączają światła i wtedy na dachach rozświetla się po pięć pomarańczowych „obrysówek”. Skąd jednak to wszystko, po co i dlaczego? Zarówno w przypadku pojazdów amerykańskich, jak i tych z Rosji, czy Białorusi, pięć światełek na dachu może być wyposażeniem fabrycznym i obowiązkowym.

Rosyjski układ świateł, z trzema „pomarańczkami” na dachu, sięga czasów, gdy samochody ciężarowe dopiero zaczynały pojawiać się na drogach. Wówczas, jeszcze przed II Wojną Światową, szereg europejskich krajów postanowił wyróżnić ciężarówki ciągnące przyczepy lub naczepy. I co ważne, wyróżnić je z przodu, aby powiedzieć innym kierowcom „uwaga, z naprzeciwka jedzie coś naprawdę ciężkiego i wielkiego!” Między innymi w Niemczech, Austrii, Włoszech oraz Szwecji zaczęto więc stosować tabliczki w kształcie trójkątów, rozkładane na dachu i czasami też podświetlane. Kiedy trójkąt ten stał przodem do nadjeżdżających pojazdów, było wiadomo, że za ciężarówką porusza się przyczepa. Kiedy natomiast przyczepę odłączano, trójkąt kładziono na płasko.

Tutaj trójkąt nie powinien być widoczny:

iaa_hanower_klasyki_13

Ze stosowania powyższego systemu zaczęto rezygnować po wojnie, kiedy ciężarówki z przyczepami masowo wyjeżdżały na drogi i każdy się do nich przyzwyczaił. I tak na przykład Niemcy znieśli nakaz stosowania dachowych trójkątów w 1956 roku. Był jednak pewien kraj, który w tym samym czasie dopiero zaczął taki system wprowadzać. Mowa tutaj o Związku Radzieckim, który jednak zamiast trójkątów wprowadził po prostu trzy lampki. Miały one mieć kolor pomarańczowy, różniąc się w ten sposób od innych świateł i dając wyraźny sygnał dla nadjeżdżających pojazdów. Co więcej, kierowca miał włączać te lampki tylko w przypadku ciągnięcia przyczepy lub naczepy.

MAZ jako śmieciarka (bez lampek) oraz jako małe podwozie z przyczepą:

maz_smieciarka_cng_euro_5maz kurnik 4

W międzyczasie europejskie samochody ciężarowe masowo zaczęły otrzymywać światła obrysowe na narożnikach. W połączeniu z trzema lampkami na dachu, daje na to więc łącznie pięć punktów świetlnych – skrajne białe oraz pomarańczowe na środku. I dokładnie taki układ znajdziemy na ciężarówkach ze Wschodu do dziś, jako że dawne zasady nadal obowiązują. Dla przykładu, spójrzcie na Girtekę – jej Volva zarejestrowane w Rosji zawsze mają pięć lampek na dachu, podczas gdy na egzemplarzach litewskich często tego brakuje. Inny przykład – na samochodach, które po prostu nie mogą ciągnąć przyczep, jak chociażby śmieciarki, występują w Rosji tylko po dwa białe „obrysy”. Kiedy jednak ciągniecie przyczepy jest możliwe, nawet w przypadku wywrotek, dodatkowe trzy światła automatycznie się pojawiają.

Co natomiast z historią amerykańską? Również i tam pięć świateł obrysowych ma ostrzegać nadjeżdżające pojazdy, że oto zbliża się coś dużego. Z tą tylko różnicą, że dla Amerykanów ważniejsza jest szerokość, niż  sama obecność przyczepy. Sprawa wygląda więc następująco – jeśli dany pojazd lub zestaw pojazdów ma rozstaw kół szerszy niż 2 metry, z przodu jest pięć pomarańczowych „obrysów”, a na tyle trzy czerwone (wraz ze światłami pozycyjnymi też tworzące pełną piątkę). W ten sposób daje się więc sygnał, że na przykład minięcie się z nadjeżdżającym pojazdem na wąskiej drodze będzie utrudnione. Nie bez powodu zresztą pięć dachowych świateł nosi w USA nazwę „clearance lights”, gdzie „clearance” oznacza „skajnię” lub też „odstęp”.

Pomarańczowe z przodu, czerwone z tyłu:

kenworth_k100

naczepa_usaTo uzależnienie obecności świateł od rozstawu kół przyniosło swoją drogą ciekawy efekt. Są bowiem auta, które mają te światła na dachu w zależności od stosowanych osi. Dla przykładu, Chevrolet Suburban z lat 2000-2006 w wersji za skrętną tylną osią miał na dachu fabryczne pięć świateł, podczas gdy wersje bez tego układu pięciu świateł już nie otrzymywały. Wszystko dlatego, że skrętna tylna oś była bardzo szeroka. Inny, prostszy przykład – pickupy z pojedynczymi kołami, nawet te największe, nie muszą mieć pięciu świateł, podczas gdy w pickupach z „bliźniakami” jest to już konieczność. Wyróżnia się też Ford F-150 Raptor, który z racji przygotowania do szybkiej jazdy w terenie ma szerszy rozstaw kół, niż zwykłe F-150. Dlatego też Ford musiał wstawić tutaj pięć świateł obrysowych.

Swoją drogą Ford jest dobrym przykładem na to, że amerykańskie „obrysy” można montować w bardzo różnych miejscach. Wspomniany Raptor skrajne punkty świetlne ma w poszerzeniach błotników, a trzy środkowe ukryto w atrapie chłodnicy. Wcześniej zaś, przez wiele lat, Ford rozstawiał dachowe lampki w praktycznie równych odstępach, a nie w typowym układzie 1-3-1.

Trzeba też zaznaczyć, że część producentów oferuje pięć lampek także jako fabryczną opcję dla węższych pojazdów. Nie brakuje też niezależnych firm, które produkują takie światła jako akcesoria. Po co? Po pierwsze, części osób po prostu coś takiego się podoba. Po drugie natomiast, kiedy zamierzamy ciągnąć bardzo szeroką przyczepę, pięć lampek może być już od nas wymagane. Problemu nie ma, kiedy przyczepa jest wysoka i ma pięć lampek wystających ponad pojazd holujący. Gdyby jednak chcieć holować szeroką i niską przyczepę, nie mając takich świateł ani na pojeździe ciągnącym, ani nad nim, można by narobić sobie problemów.

Suburban ze skrętną tylną osią, Raptor oraz pickup na bliźniakach:

suburban_2500ford_f150_raptorchevrolet_silverado_3500