Pickup z amatorskim dyszlem ciągnący 16-metrową naczepę – reakcje mogą zaskakiwać

W ramach odmiany od codziennych spraw, zajrzymy teraz do kontrolnego komunikatu z drugiego końca świata. Konkretnie do Kanady, gdzie przed sąd trafi 43-letni kierowca pickupa.

Czarny Chevrolet Silverado został zatrzymany w ubiegłym tygodniu, w typowo rolnlniczym hrabskie Norfolk. Policjantów wprawił on w niemałe zdziwienie, gdyż za samochodem jechała pełnowymiarowa naczepa. Był to pojazd w wersji 53-stopowej, a więc najdłuższej powszechnie spotykanej w Ameryce Północnej. W przeliczeniu na nasze jednostki, liczył on 16 metrów i 15 centymetrów, a masa własna musiała oscylować wokół 7 ton.

Gdyby spotkać coś podobnego w Europie, sprawa byłaby bardzo prosta. Inspektorzy otrzymaliby urlop dla poratowania psychicznego zdrowia, a  w komentarzach pytano by o środki, które zażywał właściciel samochodu. Na kanadyjskim gruncie rozgorzały jednak poważne dyskusje. Wiele osób jest bowiem zdania, że kierowca nie złamał przepisów w szczególnie drastyczny sposób.

Chevrolet ze zdjęć to model Silverado 2500 z lat 2003-2007. W wersjach z 6,6-litrowym turbodieslem lub 8,1-litrowym silnikiem benzynowym mógł on legalnie holować 5,5-tonowe przyczepy. Jeśli natomiast doposażyło się go w siodło, możliwości te wzrastały do niemal 7 ton. Obrońcy kierowcy podkreślają więc, że możliwości holowania były niemal porównywalne z masą naczepy.

Ponadto na naczepie umieszczono trójkątny symbol pojazdu wolnobieżnego. Wskazuje on, że Chevrolet miał do pokonania niewielką odległość i poruszał się z minimalną prędkością. Zadbano też o sprawne, tymczasowe oświetlenie, a na pickupie widać akcesoryjne, rozciągane na boki lusterka.

Z drugiej strony mamy argumenty policji oraz kwestię układu hamulcowego. Funkcjonariusze zwrócili uwagę, że naczepa została podpięta w prowizoryczny sposób. Pojazd oparty był na wózku, który przystosowano do pracy z typowo ciężarowymi sprzęgami. Dlatego też właściciel samochodu sam zbudował sobie adapter, pozwalający przypiąć wózek do pickupowego gniazda. Wszystko to pozbawione było homologacji, a więc nie powinno uczestniczyć w przejeździe po drogach publicznych.

Uwagę komentujących zwrócił natomiast przewód idący do gniazd pneumatycznych naczepy. Przewód był tylko jeden, a więc najprawdopodobniej służył on do samego tylko zwolnienia hamulców. Przewodu, który odpowiadałby już za samo hamowanie, niestety nie widać. Bardzo więc możliwe, że po prostu go nie było.