Powyżej: omawiany, telewizyjny reportaż
Amerykańska telewizja „CBS” opublikowała w ubiegłym tygodniu reportaż na temat Nowojorczyka, który zarabia nawet kilkaset tysięcy dolarów rocznie na nagrywaniu ciężarówek. Ta zaskakująca historia okazuje się związana z lokalnymi przepisami, przewidującymi specjalne kary za korzystanie z silników na postoju.
Władze Nowego Jorku już kilka lat temu wypowiedziały wojnę kierowcom ciężarówek, którzy nie gaszą swoich silników na postoju. Wprowadzono w tym celu specjalne kary, nakładane za utrzymanie silnika włączonego przez więcej niż 3 minuty i opiewające na kwoty od 350 do 600 dolarów (od 1300 do 2200 złotych). Podkreślam, wszystko to ukierunkowane jest na ciężarówki, nie skupiając się w żaden sposób na autach osobowych. By natomiast zapewnić tym przepisom jak najszersze egzekwowanie, władze miasta wprowadziły system „obywatelskich zgłoszeń”. Wygląda to tak, że każdy może udokumentować ciężarówkę stojącą z włączonym silnikiem, przesłać materiał dowodowy do urzędu i otrzymać od miasta 25 procent kary, która zostanie nałożona na kierowcę lub przewoźnika. Tak więc dla przykładu, jeśli kara będzie opiewała na minimalną kwotę 350 dolarów, zgłaszający otrzyma niecałe 90 dolarów. Jeśli karę podniesie się do maksymalnych 600 dolarów, prowizja wyniesie 150 dolarów.
Omawiany system okazał się na tyle atrakcyjny finansowo, że część osób zaczęła traktować nagrywanie ciężarówek jako pełnoetatowe zajęcie. I właśnie tutaj dochodzimy do mężczyzny o pseudonimie „Streeter”, przedstawionego w reportażu „CBS”. Każdego dnia krąży on rowerem po nowojorskich ulicach, przez nawet 9 godzin na dobę, wypatrując ciężarówek z włączonymi silnikami. Każdy taki przypadek uwiecznia na filmie, według określonego schematu, ze zbliżeniem na atrapę chłodnicy oraz na numery boczne pojazdu, muszące zawierać oznaczenie przedsiębiorstwa. Na celownik bierze przede wszystkim ciężarówki dystrybucyjne, w związku z czym „patrole” rozpoczyna wcześnie, około godziny 6 rano. Nie pomija też jednak pojazdów z innych branży, w tym nawet ciężarówek bardziej specjalistycznych, obsługujących na przykład sieci elektryczne lub telefoniczne.
Jak już wspomniałem na wstępie, „Streeter” zarabia na swoim zajęciu nawet kilkaset tysięcy dolarów rocznie. To też oznacza, że kary wynikające z jego zgłoszeń muszą opiewać na miliony dolarów. Ten konkretny przypadek nie jest zresztą jedyny i od kiedy Nowy Jork wprowadził omawianą prowizję od zgłoszeń, łącznie doprowadziło to do wystawienia mandatów na około 70 milionów dolarów!
Tymczasem lokalne stowarzyszenie przewoźników nie kryje swojej krytyki. Zachowanie zgłaszających przyrównywane jest do działania „łowców głów” z Dzikiego Zachodu. Zarzuca się tu też kompletny brak zrozumienia dla ciężkiej pracy kierowców ciężarówek, każdego dnia zmagających się z ruchem drogowym 20-milionowej aglomeracji. Coś takiego oznacza rozładowywanie się na przepełnionych ulicach, ciągłe problemy z miejscami do postoju, a także korzystanie z windy rozładunkowej nawet po 20 razy dziennie.