Pęknięty autotransporter i minimalnie uniesiona oś – nietypowe usterki techniczne

Większość doniesień o złym stanie technicznym dotyczy bardzo podobnych uchybień – układ zawieszenia ma luzy, hamulce nie wykazują skuteczności, a opony już dawno powinny znaleźć się na śmietniku. Dzisiaj przyjrzymy się jednak dwóm zdarzeniom z ubiegłego tygodnia, które mogły zaskoczyć nawet przewoźników.

Zaczynamy w Berlinie, gdzie miejska policja ściągnęła z drogi autotransporter. Ciężarówka zwróciła uwagę funkcjonariuszy, gdyż jej górny pokład nie trzymał poziomu. Wraz z ciężkim ładunkiem SUV-ów przechylał się na lewą stronę, a wszystko było winą rozległego pęknięcia w konstrukcji zabudowy.

Policja nakazała rozładowanie przyczepy jeszcze na miejscu kontroli. Z dolnej platformy samochody mogły wyjechać o własnej siły, natomiast górny rozładunek odbył się przy użyciu ciężkiego, strażackiego żurawia. Dodatkowo sprowadzono też mniejszy żuraw od lokalnej pomocy drogowej, by zabezpieczał on pękniętą platformę do czasu rozładowania.

Z pustą przyczepą ciężarówkę odesłano na badanie niemieckiego rzeczoznawcy. Miało ono zweryfikować przyczepy pęknięcia i poziom zagrożenia dla ruchu.

Tymczasem w Norwegii kontrola stanu technicznego zakończyła się zarzutami wobec importera lub producenta. Uczestniczył tym w niemal nowy Mercedes, należący do norweskiego przewoźnika i wyposażony w trzecią oś wleczoną.

Gdy ciężarówkę zatrzymano na trasie E39, inspekcja Statatens Vegvesen zwróciła uwagę na przewożenie ładunku z uniesioną osią wleczoną. W efekcie oś napędowa została znacznie przeciążona, mając aż 17,7 tony nacisku. Wystawiono za to karę w wysokości 45 tys. koron (około 21 tys. złotych), a dalszą jazdę umożliwiono dopiero po opuszczeniu trzeciej osi.

Jak się jednak okazało, z punktu widzenia kabiny kierowcy nic nie wskazywało na jazdę z uniesioną osią. Nie było żadnej tego sygnalizacji, a i w lusterkach trudno było to zauważyć. Oś nie znajdowała się bowiem zupełnie w górze, lecz zablokowała się w pozycji przejściowej, z oponą ledwie oderwaną od ziemi. Przyczyną takiego stanu rzeczy okazała się usterka zaworu pneumatycznego, konieczna do usunięcia przed kontynuowaniem trasy.

Z tego też powodu przewoźnik zamierza odzyskać pieniądze wydane na karę. Jak zapowiedział na łamach norweskiego magazynu branżowego „AT.no”, będzie zgłaszał się w tej sprawie do krajowego importera marki, oskarżając producenta o zaistniałe nieprawidłowości i oczekując pełnego zwrotu poniesionych kosztów.