Passat służący do okradania jadących ciężarówek – sukces i porażka dzięki oponie

Kradzieże z jadących ciężarówek to temat regularnie wracający na nagłówki. Tymczasem w Rosji jedna z takich grup przestępczych została rozpracowana już 11 lat temu, w 2008 roku. W ostatnich dniach rosyjski portal „RIA Voronezh” wrócił jednak do tej historii, prezentując wyjątkowe zdjęcia. Pokazują one jak Volkswagen Passat B2 został dostosowany do złodziejskiego fachu.

Po raz pierwszy policja zauważyła ten samochód we wrześniu 2008 roku. Jej uwagę zwróciła opona zwisająca z przodu nadwozia i przymocowana pasem. Co prawda funkcjonariuszom nie udało się doprowadzić do zatrzymania, ale za to spisano numery rejestracyjne. I właśnie w ten sposób udało się dotrzeć do bandy złożonej z dwóch Rosjan oraz jednego Ukraińca.

Wspólnie okradali oni ciężarówki z najróżniejszymi ładunkami, korzystając właśnie z opisywanego Passata. Samochód ten wyposażono w sporych rozmiarów bagażnik dachowy, a także wzmocnione tylne zawieszenie. Istotnym wyposażeniem była również wspomniana opona, pozwalająca dojechać tuż do okradanego pojazdu. Opona trafiała między tylny zderzak ciężarówki a przedni pas Volkswagena. Kierujący tym ostatnim nieustannie dociskał gaz i w ten sposób uzyskiwał gwarancję, że ciężarówka nagle mu nie odjedzie.

Wiekowe auto naprawdę skutecznie na siebie zarobiło. Dla przykładu, kiedyś z ciężarówki na Passata udało się przenieść trzy pełnowymiarowe lodówki. Podkreślam, zrobiono to w czasie jazdy! Kradziono też żywność, ubrania, obuwie, elektronikę, czy inne rodzaje domowego sprzętu. Następnie towary te wieziono na najzwyklejszy rynek, sprzedając je po bardzo atrakcyjnych cenach.

Jak konkretnie wyglądało operowanie na Passacie? W czasie jazdy na akcję opona pozostawała podobno wewnątrz samochodu. Wyrzucano ją dopiero tuż przed dojechaniem do ciężarówki. Ciekawostką był też sposób wychodzenia na maskę. Bywało, że auto jechało na „robotę” ze zdemontowaną przednią szybą. Czasami jednak, by zmniejszyć podejrzenia, złodzieje zostawiali szybę na swoim miejscu, a z auta wychodzili po prostu bokiem.

W czasie samej kradzieży jeden ze złodziei wchodził do zabudowy, zaś drugi czekał na masce i odpowiadał za przenoszenie towarów na bagażnik. Ewentualnie, jeśli dany towar nie mieścił się już na aucie, po prostu wyrzucano go na drodze i wracano po niego później. Tymczasem za kierownicą siedział przywódca bandy, a jednocześnie właściciel samochodu. 

Czy natomiast złodzieje nie bali się tak ryzykownego sposobu kradzieży, mogącego przecież skutkować śmiertelnym wypadkiem? Tutaj sam za siebie mówi życiorys jednego z uczestników akcji. W latach 80-tych walczył on w wojnie radzieckiej w Afganistanie, a także uczestniczył w likwidowaniu skutków katastrofy w Czarnobylu. Na tym tle kradzież w czasie jazdy wydaje się stosunkowo bezpiecznym sposobem na życie.