Coraz częściej się ostatnio słyszy o wykorzystywaniu prądu do napędu samochodów użytkowych, czy też ich wybranych elementów. Wśród nowości nie brakuje na przykład zabudów z agregatami zasilanymi energią słoneczną, czy też układów elektrycznych, w których klasycznych alternator wspomagany jest przez panele słoneczne. Jeśli zaś trafimy na odpowiednio pomysłowego kierowcę, to będziemy mogli zobaczyć także kabinę sypialną auta dostawczego, w której wypoczynek sponsorowany jest właśnie przez słońce. W jaki sposób? O tym opowie nam Czytelnik Jarosław, który jeździ na co dzień Renault Master z panelami słonecznymi na dachu, pracując w rodzinnej firmie transportowej, prowadzonej przez jego ojca.
Dlaczego panel słoneczny?
Jak wygląda sprawa „przepalania” aut na parkingach oraz problemy z prądem, wie każdy kto jeździł choć chwilę na busach. Auto musi być średnio dwa razy dzienne przepalone, aby uniknąć porannych problemów z odpaleniem. Licząc że auto jest przepalane średnio godzinę dziennie, to daje nam to jakieś 40 litrów na miesięcznie, czyli około 150zł.
Około 2 temu do każdego firmowego busa został zamontowany drugi akumulator, tzw postojowy. W trakcie jazdy się ładował, w trakcie postoju zasilał wszelakie odbiorniki. Sama idea była słuszna, akumulatory też trochę kosztowały, około 900zł za sztukę, gdyż były to akumulatory typowo do rozładowywania, a nie do rozruchu, jednakże można było spokojnie przestać weekend nie odpalając auta. Akumulator „oryginalny” służył tylko do rozruchu, a akumulator dodatkowy spokojnie trzymał około 3 dni, przy typowym użytkowaniu laptopa, lodówki, webasta itp. Z założenia i według producenta miały wytrzymać około 5 lat, lecz w trakcie użytkowania okazało się że 4 z 7 egzemplarzy zużyły się po półtorej roku, a dwa następne po dwóch latach. W każdym z nich uszkodziła się pojedyncza cela, a reklamacja przez producenta została odrzucona.
Wtedy zacząłem na nowo zgłębiać temat paneli solarnych. Z zawodu i wykształcenia jestem elektronikiem, więc potraktowałem to trochę jako ciekawostkę. Po miesiącu czytania i zgłębiania wiedzy na ten temat, przedstawiłem Ojcu pomysł, aby do mojego busa kupić i założyć taki panel solarny. Potraktowaliśmy to oboje jako swego rodzaju eksperyment, bo w internecie mało jest rzeczowych informacji od ludzi, którzy by coś takiego użytkowali na aucie.
Cały zestaw tj. panel solarny i wymagany do niego regulator kosztował około 950 zł. Mówię tu o panelu o mocy 200 wat. Są też mniejsze panele, przez to jednocześnie tańsze, lecz różnica między panelem 160 a 200 watowym wynosi tylko 130zł i Ojciec stwierdził, że jeśli ma w to zainwestować, to lepiej dołożyć i kupić panel mocniejszy, z zapasem. Na sam panel producent daje 25 lat gwarancji energetycznej, z czego przez pierwsze 20 lat daje gwarancję na to, że efektywność panelu nie spadnie poniżej 80%.
Po kupnie panel został podłączony tylko do akumulatora oryginalnego, w trakcie postoju „dba” o niego panel solarny, w trakcie jazdy alternator. Sterownik sam rozpoznaje kiedy auto jest odpalone i ładowane z alternatora, i wtedy odcina dopływ prądu z „solara”.
Jak to się sprawuje?
Użytkuję panel od stycznia tego roku, więc po własnych doświadczeniach mogę stwierdzić, że w miesiącach zimowych, tj. październik – marzec, wydajność panelu jest następująca:
– w słońcu: od 60 do 80 % tj. od 6 do 9 amperów;
– w trakcie zachmurzenia, mgły, deszczu: od 10 do 25 % tj. od 1,5 do 3 amperów.
Założenia na miesiące letnie, są natomiast takie:
– w słońcu: od 70 do 95% tj. od 7 do 12 amperów;
– w trakcie zachmurzenia: od 20 do 35% tj. od 2 do 5 amperów.
Zakładając najgorszy scenariusz, czyli na przykład styczeń bez słońca, panel, będzie dawał z siebie tyle prądu, aby zaspokoić bieżące zużycie przez webasto, laptopa itp. Akumulator będzie tym samym ciągle naładowany na poziomie 12 – 12,4 V, wystarczającym aby odpalić auto, gdyż za dnia odbiorniki prądu będą zasilane z panelu, a w nocy jedynie pompka webasta będzie ciągnęła prąd z akumulatora.
Drugi scenariusz to marzec, Włochy i cały dzień pełne słońce. Panel wtedy pracuję na najwyższych obrotach, prąd ładowania akumulatora oscyluje w przedziale od 7 do 10 amperów. Nasz akumulator jest ładowany jak pod konwencjonalnym prostownikiem, a w momencie kiedy akumulator naładuje się do 14,4 volta, sterownik obniża napięcie do 13.5 volta i ciągle mu to napięcie podtrzymuje. Dzięki temu nasz akumulator jest ciągle maksymalnie naładowany.
Panel zaczyna swoje działanie już w momencie wschodu słońca. Czyli nawet jeśli w nocy mocno rozładujemy akumulator to możemy założyć, że słonce wstanie na przykład o 7, zacznie go ładować i o 9 będzie on naładowany na tyle, aby odpalić auto. Piszę to z autopsji, gdyż kiedyś w nocy długo oglądałem filmy i akumulator około godziny miał tylko 11,5 volta. Jednakże jak wstałem chwilę po 10 rano to miał już 12 volt, i to przy pochmurnej pogodzie.
Na poniższym zdjęciu widać Renault Jarosława z panelami słonecznymi na dachu. Co ciekawe, w momencie wykonania tego zdjęcia miał on niemal 700 tys. kilometrów przebiegu. Nie jest to jednak żaden wyczyn w przypadku tej firmy, gdyż jak mówi Jarosław, w firmie są jeszcze trzy Mastery 2.3 dCi z przebiegiem około 550 tys. kilometrów, a przy tym oryginalnej „dwumasie” oraz oryginalnych wtryskach.
Czy są jakieś minusy? Minusem na pewno jest to, że panel leży na dachu, wystając na około 3 cm w górę. Istnieje więc ryzyko uszkodzenia panelu, gdy będziemy próbowali przejechać na przykład przez tunel wysoki na 2,5 metra. Poza tym póki co innych minusów nie zauważyłem, cały panel jest bezobsługowy, a sterownik działa w pełni autonomicznie. Póki co od stycznia, nie miałem jeszcze potrzeby przepalania auta, a kilka weekendów już przestałem, aczkolwiek przy pochmurnej pogodzie trzeba korzystać z prądu z głową i pamiętać, że w razie problemów panel nie naładuje prawie rozładowanego akumulatora w przeciągu 2-3 godzin. Nie możemy więc uznać, że energia słoneczna całkowicie wyeliminuje przepalanie auta, ale na pewno pomoże znacznie je ograniczyć, do załóżmy 2-3 przepaleń po 15 minut w ciągu miesiąca. Jednocześnie akumulator jest ciągle utrzymywany w stanie naładowania, co też pozytywnie wpłynie na jego trwałość
I jeszcze dla przykładu, dzisiaj mamy 26 marca, a ja stoję od wczoraj rana pod Paryżem. Nie przepalałem auta, a na chwile obecna – jest godzina 16 i pochmurne niebo – prąd ładowania oscyluje w granicach 3-4 amperów. Na około 30 minut wyszło słońce zza chmur, wtedy to ładowanie skoczyło do poziomu 9-10 amperów. Napięcie od wczoraj utrzymuję się na poziomie około 12,3 volta, przy normalnym użytkowaniu sprzętów, tj. radia, światła, webasta, laptopa i lodówki ( nie chłodziarki). Tak więc na chwilę obecną mogę stwierdzić, że w sumie korzystam z prądu całkowicie za darmo. Poza tym pokazuje to też swego rodzaju niezależność – wystarczy stanąć tylko tam gdzie jest słońce i możemy nawet tydzień czasu nie ruszać się z miejsca, nie dotykając stacyjki 🙂
W odpowiedzi na zapytania, Jarosław kupił do swojego Renault panel dostępny TUTAJ.