Wraz z powolnym „odmrażaniem gospodarki”, zaczyna się pojawiać temat otwarcia granic. Już od 4 maja podróżować mogą osoby pracujące lub uczące się w kraju sąsiadującym. Co natomiast będzie dalej? Tutaj mogę wskazać dwie ciekawe informacje z ostatnich dni.
W rozmowie z „Rzeczpospolitą” (pod tym linkiem), wiceminister rozwoju wypowiedział się na temat otwarcia granic dla powszechnego ruchu, bez obowiązkowej kwarantanny. Padło przy tym stwierdzenie, że rząd myśli o takim otwarciu jeszcze przed wakacjami, lecz tylko z przypadku trzech krajów. Miałyby to być podróże do Czech, Słowacji oraz Węgier, czyli krajów, gdzie ryzyko zachorowania jest z znacznie niższe niż w Zachodzie.
Taka informacja może być bardzo złą wiadomością dla Polaków, którzy osiedli w Niderlandach, Belgii lub Wielkiej Brytanii. Jeszcze przez wiele miesięcy mogą oni mieć problem ze zjechaniem do Polski. I tutaj dochodzimy do drugiej historii, opublikowanej w piątek przez magazyn „Interia” (pod tym linkiem). Pada tam stwierdzenie, że kierowcy ciężarówek mają obecnie możliwość nietypowego dorobienia, w postaci zwożenia samochodów do Polski i poddawania ich przeglądom.
Sprawa odnosi się do faktu, że w Wielkiej Brytanii, Francji, czy Beneluksie nie brakuje samochodów z polskimi tablicami rejestracyjnymi. Pojazdy te nie mogą przejść badania technicznego w innym kraju, gdyż nie ma takiej możliwości prawnej. A jednocześnie ich właściciele nie mogą przyjechać na przegląd do Polski, gdyż zostaliby objęci kwarantanną. I właśnie tutaj z potencjalną pomocą mieliby przyjść kierowcy ciężarówek, mający możliwość przekraczania granic także samochodami osobowymi.
Od siebie dodam, że sam faktycznie słyszałem o podobnym przypadku. Mój kolega, mający pełne uprawnienia do prowadzenia ciężarówek i prowadzący działalność transportową, otrzymał propozycję wyjechania z kraju samochodem osobowym, który przechodził w Polsce serwis. Następnie miał wrócić do kraju bez kwarantanny, jako kierowca zawodowy zmierzający do domu.
