Osuwisko skalne spadło na ciężarówki stojące przed granicą – jedna osoba zginęła

Powyżej: nagranie z piątkowej tragedii

Kaukaskie połączenie między Rosją a Turcją to trasa przeżywająca prawdziwe oblężenie. Odcięci od Unii Europejskiej Rosjanie zaczęli importować z Turcji na potęgę, a jednocześnie próbują też skorzystać na tym Gruzini lub Azerowie. Same za siebie mówią też statystyki, wskazując na ponad dwukrotny wzrost tureckiego eksportu, czy na blisko 20-kilometrowe kolejki do gruzińskiej granicy, z kilkutygodniowym czasem oczekiwania. I tutaj od razu dochodzimy do tragedii, która miała miejsce pod miastem Hopa, 13 kilometrów na południe od przejścia granicznego w Sarp.

Dojazd do Sarp prowadzi po skrawku płaskiego terenu między Morzem Czarnym a Górami Sułtana Selima. To naprawdę piękna, malownicza drogach, choć niestety też bardzo niebezpieczna, z uwagi na występujące osuwiska skalne. Jak podają tureckie media, do związanych z tym wypadków dochodzi nawet co pół roku, a obecnie sytuacja jest szczególnie niebezpieczna, gdyż średnio 100 samochodów ciężarowych stoi w przedgranicznej kolejce tuż pod skałami. Tempo ich podjeżdżania to średnio 1 kilometr na dobę, więc każdy jadący do Gruzji kierowca musi spędzić po kilkadziesiąt godzin w śmiertelnym zagrożeniu.

Lokalizacja wypadku:

Po raz ostatni skały spadły na drogę w miniony piątek, 1 lipca, trafiając w grupę czterech samochodów ciężarowych, stojących w kolejce do turecko-gruzińskiej granicy. Cześć głazów była naprawdę olbrzymia, wysokością przerastając ciągniki siodłowe z naczepami. Co gorsza, wszystko wydarzyło się nocą, gdy kierowcy akurat spali, przez co nikt nie był w stanie w porę zareagować. W efekcie dwie z ciężarówek zostały niemal doszczętnie zmiażdżone, jednego kierowcę raniąc, a drugiego zabijając na miejscu. Ofiara śmiertelna to 38-letni mężczyzna Azerbejdżanu, który wykonywał akurat przejazd powrotny z Turcji.

Kaukascy kierowcy nie kryją swojego rozgoryczenia. Są bowiem niemal pewni, że za kilka miesięcy w takich samych okolicznościach zginie kolejny z ich kolegów. Turkom zarzuca się brak jakichkolwiek prac zabezpieczających drogę, a jednocześnie wskazuje się na brak zaplecza sanitarnego, czy nawet odpowiedniego dostępu do wody pitnej. Szacuje się też, że rozwiązaniem problemu byłby parking na co najmniej tysiąc zestawów, przygotowany pod granicą w Sarp. Co prawda zmieściłby on tylko połowę obecnej kolejki, ale byłoby to wystarczające, by zaprzestać postojów w strefie zagrożonej osuwiskami.