Osiemnastoletni Sprinter 208D, który przejechał ze Szkocji do RPA, czyli 10 miesięcy i 40 tys. kilometrów

Gdybym teraz napisał, że kupuję 18-letniego Mercedesa Sprintera 208D i wybieram się nim na kołach ze Szkocji do Republiki Południowej Afryki, planując przejechać około 40 tys. km, wielu z Was stukałoby się pewnie z politowaniem w czoło. Co prawda Sprinter pierwszej generacji zawsze znany był ze swojej ponadprzeciętnej wytrzymałości, lecz ładowanie się nim w afrykańskie bezdroża, czy przejeżdżanie przez ogarniętą wojną Syrię naprawdę wydaje się być pewną przesadą. Nie znaczy to jednak, że odbycie takiej podróży jest niewykonane. Wręcz przeciwnie, dwóch polskich podróżników mieszkających na co dzień w Szkocji, Adrianna Wolska i Przemek Grzelak, udowodniło, że dojechanie Sprinterem do RPA jest jak najbardziej możliwe.

Najpierw kupili oni Sprintera – bardzo tani, pordzewiały egzemplarz z 1996 roku, który najlepsze czasy miał już na pewno za sobą. Zaraz po zakupie samochód wymagał więc dłuższej zabawy ze szlifierką i spawarką w dłoni, a następnie trzeba było przygotować go do długodystansowego użytku. I tak w przestrzeni ładunkowej pojawiły się dwa łóżka, szafki, niewielka kuchenka oraz parkiet, które przekształciły pojazd w jeżdżący dom. Po kilku tygodniach poświęconych na wszystkie te zmiany można było natomiast ruszać.

Trasa przyjazdu wyglądała następująco: Edynburg, Anglia, Holandia, Niemcy, Polska, Słowacja, Węgry, Rumunia, Bułgaria, Grecja, Turcja, Jordania, Egipt, Sudan, Etiopia, Kenia, Uganda, Rwanda, Tanzania, Zambia, Zimbabwe, Mozambik, Suazi, Botswana, Namibia, aż w końcu RPA i upragniony Przylądek Dobrej Nadziei. Wszystko to dało jakieś 40 tys. km do pokonania, a także 10 miesięcy spędzone w trasie. Czy było łatwo? Oczywiście nie.

Przez ogarniętą wojną Syrię udało się co prawda przejechać bez żadnego problemu, lecz niewiele dalej, w Jordanii, podróżnicy musieli czekać aż 3 tygodnie na prom do Egiptu. Nie trzeba chyba nikomu wspominać, że było im gorąco. Dalej, w Zimbabwe, Sprinter postanowił przypomnieć, że jest autem szosowy, a nie terenowym i na dobre utknął w głębokim błocie. Wokół zbierały się już wygłodniały lwy, kiedy w końcu zupełnie znikąd pojawiła się pomoc ze strony miejscowego wyposażonego w auto terenowe. Generalnie lokalne ludności okazały się być niesamowicie uczynne, zarówno na Bliskim Wschodzie, jak i w Afryce i w sporej mierze to właśnie dzięki ich pomocy Adrianna i Przemek dotarli w końcu do upragnionego celu. Udowodnili oni tym samym, że marzenia są po to, by je spełniać, natomiast stare Sprintery są po to, żeby robić z nimi po prostu wszystko.

Tymczasem w głowie odważnych podróżników rodzi się już kolejny pomysł – przejechanie całej Ameryki z góry na dół, od Kanady po Argentynę, za co oczywiście już trzymam kciuki.

Filmy nakręcone przy okazji wyprawy „Rusty 2 Africa” można zobaczyć na kanale YouTube, który znajduje się TUTAJ. Poniżej natomiast jedna pozycja ze Sprinterem w roli głównej: