Choć premiera modeli EuroTech i EuroStar miała miejsce już 28 lat temu, nadal mogą się to wydawać ciężarówki powszechnie znane. Przy odrobinie szczęścia spotkamy je przecież jeszcze na drogach. Są jednak w tym temacie pewne ciekawostki, które trudno uznać za powszechnie znane. I tak oto dochodzimy do dzisiejszej porcji egzotyki, mającej australijsko-amerykański charakter.
Włosi zaczęli sprzedawać w Australii ciężarówki jeszcze pod marką Fiat. Iveco oczywiście kontynuowało tę działalność, a w ofercie zaczęły pojawiać się także typowo australijskie konfiguracje. Gdy więc w 1993 roku do sprzedaży trafiły modele EuroTech oraz EuroStar, nowa rodzina ciężarówek nie ominęła także Australii.
Tak, to jest Iveco EuroTech:
Tutaj łatwiej to rozpoznać:
Jako pierwsza pojawiła się przy tym ciekawostka podwoziowa. O ile australijskie Iveco EuroStar zwykle przypominało europejskich braci, to w przypadku EuroTecha można było się poważnie zdziwić. Z myślą o transporcie bardziej specjalistycznym, samochód ten postanowiono dostosować także do większych tonaży. To zaś wymagało spełnienia specyficznych, australijskich wymagań w zakresie odstępu między osiami. I dlatego też w ofercie pojawiła się wersja z przednimi kołami umieszczonymi tuż za zderzakiem. Wsiadanie do kabiny wyglądało tu niczym w Renault Magnum lub w pojazdach typowo amerykańskich. Stopnie znajdowały się więc za przednimi kołami, a do sypialni trzeba było przymocować dwie odstające poręcze. Wyjątkowo duży stał się też rozstaw osi, w przypadku wariantu 6×4 wynoszą niecałe 4 metry.
A i na tym nie koniec ciekawostek. Ciężkie warunki pracy wymagały bowiem dużego silnika oraz odpowiedniego osprzętu. Dlatego też, poza ivecowskimi silnikami z serii Cursor, pod kabiną montowano także jednostki amerykańskie. Mocniejszą z nich był 15-litrowy Cummins, rozwijający moc do 580 KM, natomiast nieco słabszą 14-litrowy Detroit Diesel, o mocy do 550 KM. Do tego dokładano niezsychronizowane, 16-biegowe skrzynie Eaton Fuller, tylne osie amerykańskiej marki Meritor oraz trzy fabryczne kominy za kabiną. Pierwszy i największy z nich wyprowadzał gazy wydechowe, kończąc się na wysokości dokładnie 4,07 metra. Dwa kolejne zapewniały zaś dolot świeżego powietrza do silnika, na wypadek poruszania się w mocno zapylonym terenie.
Wczesne Iveco PowerStar w zbiorach Truck-Spotters.eu:
Wczesne Iveco PowerStar ze standardową sypialnią:
Wnętrze egzemplarzy ze standardową sypialnią:
Powiększone Iveco PowerStar 7700:
Choć EuroTech został mocno dla Australijczyków zmodyfikowany, nie wszystkim klientom wystarczał. Owszem, Australijczycy docenili obecność amerykańskich silników, ale zaczęli oczekiwać także bardziej amerykańskiego nadwozia. Dlatego też pod sam koniec lat 90-tych Iveco postanowiło przygotować nowy model o nazwie PowerStar. Ciężarówka ta powstała na bazie modelu EuroStar, ale jej kabinę przesunięto o nieco ponad metry do tyłu. Z przodu zamontowano zupełnie nową osłonę silnika i tak powstał pojazd o klasycznym układzie nadwozia, powszechnie znanym jako „torpedo”. Co więcej, z czasem wprowadzono też wersję z wydłużoną ramą, z kabiną sypialną o amerykańskich rozmiarach, a także z nawet 600-konnymi silnikami marki Caterpillar. Pojazd ten nazwano PowerStar 7700.
Wszystkie te PowerStary jak najbardziej się przyjęły. Gdy tylko zadebiutował model Stralis, a więc w 2002 roku, australijski oddział Iveco od razu zaczął szykować PowerStara drugiej generacji. Przy okazji powstała też absolutnie topowa wersja 7800, nie tylko mająca sypialnię o amerykańskich rozmiarach, ale też typowo amerykański, kanciasty przód. Z daleka można by ją wręcz pomylić jakimś Mackiem lub Kenworthem. Końcem historii PowerStarów był zaś rok 2018. Wówczas Iveco całkowicie porzuciło produkcję własnych pojazdów z silnikiem przed kabiną. Zamiast tego w australijskich salonach Iveco pojawiły się ciężarówki amerykańskiej marki International. Uzupełniły one lukę w ofercie, ale z włoskimi konstrukcjami nie miały już nic wspólnego.
Do dzisiaj przetrwał jedynie europejski bliźniak PowerStara, czyli Iveco Strator. To już jednak ciężarówka nieseryjna, przygotowywana przez jednego z niderlandzkich dealerów Iveco na specjalne zamówienie.
Późne Iveco PowerStar:
Iveco PowerStar 7800:
Iveco Strator:
A na koniec dochodzimy do południowoamerykańskiej części tej historii. Trzeba bowiem przyznać, że Iveco PowerStar zawsze emanowało swoim australijskim charakterem. Była to zasługa tych amerykańskich elementów napędu, charakterystycznych konfiguracji, polerowanych zbiorników, czy felg typu Trilex. Był jednak bardzo krótki okres, w którym produkowano PowerStara znacznie bliższego Europie. Samochód ten otrzymał europejskie silniki, dostępny był także jako ciągnik siodłowy 4×2, próżno było na nim szukać jakiegokolwiek chromu, a kabina była dosłownie żywcem wzięta z EuroStara. Co więcej, spora część egzemplarzy miała wręcz logo marki Fiat na atrapie chłodnicy! Był to jeden z ostatnich oficjalnych przykładów zastosowania tego logo na pojazdach Iveco, o ile nie w ogóle ostatni. A wynikał on z faktu, że Fiat był w wśród lokalnych przewoźników marką wyjątkowo dobrze kojarzoną, głównie za sprawa modelu 682, którego opisywałem wczoraj.
Amerykańskiego PowerStara produkowano w Argentynie, choć głównie z myślą o brazylijskim lub wenezuelskim rynku. Według różnych źródeł, powstało od kilkudziesięciu do kilkuset egzemplarzy, począwszy od rocznika 1999. Ogólny zamysł tego pojazdu Iveco przywiozło z Australii, wraz z charakterystyczną osłoną silnika (na moje oko inspirowaną paszczami pająków). Pozostawiono także australijską nazwę PowerStar. Zamysł był jednak taki, by konstrukcyjnie ciężarówka była jak najbliższa Europie. Napęd ograniczono więc do silników marki Iveco o mocy 370 lub 450 KM, a skrzynią biegów był 16-biegowy ZF.
Iveco PowerStar w Brazylii:
Niestety, dzisiaj taki południowoamerykański PowerStar jest już absolutną rzadkością. Wielu Brazylijczyków mogło nigdy nie zobaczyć ani jednego egzemplarza, a z ogłoszeń zniknęły one już zupełnie. Na pewno nie pomógł w tym fakt, że Brazylijczycy w pewnym momencie zaczęli odchodzić od ciągników siodłowych z silnikami przed kabiną, zwiększając dzięki temu naczepy. Wspomniane 370 lub 450 KM sprawiało też, że PowerStar był w Ameryce Południowej postrzegany jako bardzo mocna ciężarówka. Większość egzemplarzy trafiła więc do bardzo ciężkiej pracy, na przykład w ramach pociągów drogowych. A to na pewno nie ułatwiło im przetrwania.
Druga generacja PowerStara już do Ameryki Południowej nie trafiła. Zamiast tego lokalni klienci kupują po prostu Stralisy, obecnie oferowane tam w wersji Hi-Way.