O braku kierowców ciężarówek głosem jednego z nich – jakie są główne problemy oraz przeszkody?

O niedoborze kierowców zawodowych mówi się dzisiaj wszędzie. Rozpisują się o tym media niezwiązane z transportem, interesują się tym naukowcy, a do tego mamy liczne komunikaty ze strony przewoźników. Co natomiast sądzą o tym główni zainteresowani, czyli kierowcy?

Poniżej zamieszczam tekst napisany przez Filipa Mężyńskiego, od ośmiu lat będącego kierowcą ciężarówki w transporcie międzynarodowym. Filip prowadzi na Facebooku bloga Filippo1618 i ostatnio postanowił rozpisać się właśnie w kwestii niedoboru kierowców. Publikacja zawiera oczywiście jego własną opinię, a przy okazji jest zachętą do dyskusji. Oddaję więc głos autorowi.


Wszyscy słyszymy zewsząd, że branża nasza boryka się obecnie z poważnym problemem braku nowych kadr. Z jednej strony nas to cieszy bo rosną nasze płace, pracodawcy się bardziej z nami liczą i szanują naszą pracę. Nasi koledzy którzy wchodzą do zawodu mogą przez to liczyć na zdecydowanie lepszy start niż my, którzy zaczynaliśmy choćby pięć lat temu. Z drugiej jednak strony sami zaczynamy się zastanawiać z czego te problemy wynikają. Ale nasza codzienności przynosi nie jedną odpowiedź. Spróbuję rozprawić się z kilkoma problemami z którymi spotykamy się w swojej pracy i dlaczego jest nas mniej.

1. Saksy
Kierowców brakuje praktycznie w każdym europejskim kraju a ostatnio nawet pojawiają się dla nas oferty pracy za oceanem – widziałem już kilka ogłoszeń firm oferujących pracę kierowcy w Kanadzie czy USA. Rynek europejski potrzebuje kierowców i tak jak polscy, bułgarscy, rumuńscy obywatele wypełniają luki w Holandii, Niemczech, Szwecji czy Holandii tak w Polsce, Rumunii czy Bułgarii powstałe braki uzupełniają odpowiednio pracownicy z Ukrainy, Mołdawii i Macedonii. Każdy z nas pracuje tam gdzie mu lepiej. Co będzie dalej? Trudno przewidzieć.

2. Młodzież
Dlaczego młodzież się nie garnie do tej pracy? Przede wszystkim dlatego, że nie należy ona do łatwych a przede wszystkim wiąże się z długotrwałą rozłąką z rodziną. Niestety znalezienie firmy która jeździ z macierzystego kraju do innych krajów UE i z powrotem w krótkich relacjach graniczy obecnie z cudem. Druga sprawa to koszta które trzeba ponieść by uzyskać wszystkie uprawnienia pozwalające podjąć pracę kierowcy w transporcie międzynarodowym. Kiedyś było zdecydowanie taniej i chyba łatwiej.

3. Problemy:
To temat rzeka bo każdy z nas mógłby o tym rozmawiać godzinami i zawsze znalazłby się ktoś kto stwierdziłby że temat nie został wyczerpany. Postaram się jakoś uporządkować te najważniejsze – oczywiście jest to ocena bardzo subiektywna i dość ogólna ponieważ każda konkretna praca (chłodnia, plandeka, silos, cysterna, gabaryt) wiąże się ze specyficznymi problemami.

Parkingi

Chyba nie ma kraju w Europie który miałby ich dostateczną ilość. Wszędzie jest ich za mało. Osobiście uważam, że najgorzej jest w Niemczech – wynika to z tego, że jest to kraj przez który przechodzi tranzyt tak północ-południe jak i wschód-zachód i oczywiście z powrotem. Każdy z jeżdżących przez czy po Niemczech doświadczył sytuacji gdy musiał przedłużyć czas jazdy czy pracy by w ogóle zaparkować, nie mówiąc o spokojnym, bezpiecznym miejscu. Jeśli miejsc parkingowych brakuje nawet na płatnych „Autohofach” to naprawdę jest źle. Taka na przykład A2 jest autostradą na której znalezienie miejsca parkingowego w późniejszych godzinach graniczy z cudem. Sytuacja taka nie jest ani komfortowa ani normalna.

Kontrole/mandaty
Każdego dnia jesteśmy pod nieustannym ostrzałem wszelkiego rodzaju służb kontrolnych. Nie ważne czy jest to nasze ITD, niemieckie BAG, norweskie Statens Vegvesen czy policje każdego z krajów po których jeździmy. Świetnie rozumiemy to, że nasza praca jest na tyle wymagająca i odpowiedzialna, że nie możemy sobie pozwolić na jakiekolwiek omijanie przepisów ale każdy z nas wie doskonale, że zdarzają się nam sytuacje których albo nie mogliśmy przewidzieć albo byliśmy zmuszeni jakoś im sprostać, kosztem przepisów. Chcemy porządku tak samo jak służby kontrolne ale chcielibyśmy też choćby krzty wyrozumiałości a nie jedynie karania finansowego.

Języki
Są wśród nas tacy którzy ogarniają jakieś języki obce ale są i tacy którzy mówią tylko w ojczystym. Nie będę roztrząsał tego czy to dobrze czy źle ale nie rozumiem podejścia ludzi z którymi spotykamy się w magazynach czy biurach którzy wymagają abyśmy jako kierowcy mówili w języku każdego kraju w którym akurat ładujemy czy rozładowujemy. Najbardziej irytuje mnie to właśnie w biurach bo śmieszne jest gdy wymaga ode mnie tego pracujący tam manager czyli osoba teoretycznie wykształcona, ale mówiąca tylko w swoim ojczystym.

Natomiast ja jako zwykły robol-kierowca mogę szczycić się tym że znam angielski, niemiecki, rosyjski i podstawy włoskiego. Czy mam znać wszystkie europejskie języki? Gdybym mógł to chętnie ale wtedy chyba nie pracowałbym jako kierowca. Owszem, twierdzę zdecydowanie że znajomość języków pomaga bo nie raz zdarzyło mi się, że przywitanie i zaanonsowanie w języku załadowcy/wyładowcy sprawiała dosłownie cuda ale i powodowała dużą satysfakcję gdy potrafiłem celnie odpyskować komuś kto mówił coś złego na mój czy Polaków temat, myśląc że nic z tego nie zrozumiem;)

Życzliwość
Nigdy nigdzie nie wchodzę z negatywnym nastawieniem a wręcz odwrotnie – staram się zrobić pozytywne wrażenie na wejściu by ułatwić pierwszy kontakt. Jednak taktyka ta nie sprawdza się zbyt często. Zdecydowanie częściej zderzamy się ze ścianą jak nie obojętności (szukamy odpowiednich osób łażąc od Ajfasza do Kajfasza) czy zwykłego olewactwa (nie wiem, nie znam się, zarobiony jestem) to ze zwykłym chamstwem (czekaj Pan a najlepiej spier…) Czemu to służy, naprawdę nie wiem.

Praca
Jest różnie. Naprawdę różnie. Są firmy w których pracuje się komfortowo, które szanują nas i nasze życie ale są i takie gdzie wszystko zawsze jest na wczoraj a w przypadku problemów zawsze winny jest kierowca. Nigdy nie jest winny spedytor i jego odrealnione wymagania.
Nie ważne są nasze żony, dzieci, nasze urodziny czy inne święta. My wiemy na czym polega prowadzenie biznesu ale wiemy też na co można sobie pozwolić a co trzeba uszanować. Wzajemna wyrozumiałość i wypracowywanie kompromisów to właściwa droga. Nic innego.

*Zmiany przepisów.
Mówi się ciągle że wszystkie zmiany przepisów unijnych odnoszą się do troski o nas kierowców. Ciężko nam się z niektórymi z tych zmian zgodzić bo zamiast ułatwiać nam pewne rzeczy są one utrudniane. Zmiany nie dotykają często naszych problemów a wręcz je pogłębiają. Nie normuje się patologii ale pod pozorem ich likwidacji tworzy się jeszcze większe. Nie rozmawia się z nami kierowcami a tworzy nowe legislacje w zamkniętych gabinetach ludzi którzy nie mają pojęcia o realnych problemach.

Etos.
Sami też sobie nie ułatwiamy. Gdzie się podziała nasza szoferska solidarność? Gdzie są te wszystkie niepisane zasady dzięki którym bez względu na narodowość zawsze mogliśmy liczyć na pomoc kolegów po fachu?  Impreza na parkingu to najczęściej jedyna integracja, choć i to co raz częściej kończy się mordobiciem. Słuchając CB radia łatwiej o raka mózgu niż o jakąkolwiek przydatną informację. Wyścigi słoni to już normalka a nie incydenty a „długie” po wyprzedzaniu to na niektórych trasach rzadkość.  Nie bardzo rozumiem czemu to sobie robimy?

Dokąd to wszystko zmierza?
Pojazdy autonomiczne? Każdy z nas przypominając sobie te lokalne rondeczka, rozładunki na końcu świata, czekanie na załadunkach/rozładunkach czy wielokilometrowe korki uśmiecha się tylko pod nosem się czytając o kolejnych testach ciężarówek bez kierowców. Nawet jeśli, to jest to odległa przyszłość więc póki co musimy WSPÓLNIE wypracować jakieś mechanizmy które pozwolą tej branży zachować odpowiedni status i poziom.

Zapraszam do dyskusji na ten temat.