Nowy Hummer ma 1000 KM mocy, wjedzie w ciężki teren i osiągnie 100 km/h w 3 sekundy

Trzeci dzień z rzędu pozostajemy w temacie pojazdów o czterocyfrowej mocy. Po dwóch zmodyfikowanych pojazdach – niemal 3000-konnym Ramie, który wybuchł, a także 1100-konnym Mercedesie, który żyje i ma się dobrze – teraz mowa będzie o fabrycznej nowości. To najnowszy model amerykańskiej marki GMC, wprowadzający do użytkowej motoryzacji niespotykane dotąd parametry.

Zaczęło się od pojazdu typowo wojskowego. Słynny Humvee miał przewozić żołnierzy lub ich broń, służyć za lekką ciężarówkę, a także być podwoziem na przykład pod sanitarki. Samochód napędzany był ośmiocylindrowymi turbodieslami, najpierw o pojemności 6,2, a następnie 6,5 litra. Wyróżniał się też bardzo dużą szerokością nadwozia (2,16 metra), niezależnym zawieszeniem wszystkich czterech kół oraz po prostu charakterystyczną sylwetką. A że wytworzono tego ponad 280 tys. egzemplarzy, Humvee szybko stało się ikoną lekkiego pojazdu wojskowego.

Coś takiego pozwoliło rozpocząć także karierę cywilną. Najpierw był kultowy Hummer H1, a więc nieco (ale tylko nieco) ucywilizowane Humvee. Następnie był Hummer H2, który już bardzo mocno zbliżył się do zwykłych, amerykańskich SUV-ów i pickupów. A na koniec pojawił się Hummer H3, czyli ostatni i najmniejszy model w gamie, wykorzystujący tę samą platformę, co japońskie Isuzu D-Max.

A teraz Hummer powraca. Podobnie jak pierwsza generacja, samochód znowu ma być bezkompromisowy i potężniejszy od większości pojazdów na drogach. Zrobi to jednak na miarę drugiej dekady XXI wieku, a więc z udziałem silników elektrycznych. I tutaj w końcu przechodzę do konkretów – nowy Hummer ma być dostępny w kilku wersjach, a najmocniejsza z nich zaoferuje 1000 KM mocy maksymalnej, około 1000 km zasięgu oraz całą masę maksymalnego momentu obrotowego. Ile konkretnie? Amerykanie chwalą się wartością 11500 lb/ft, czyli w przeliczeniu 15600 Nm. Choć niestety wprowadzają przy tym nieco w błąd. Ma to być bowiem wartość przenoszona na koła, już po przeliczeniu przez przełożenia układu napędowego. Posługując się zaś normalną nomenklaturą, czyli maksymalnym momentem obrotowym samych silników, powinien on wynieść około 1000-1200 Nm. Porównywalnie więc ze sporymi, około 7-litrowymi turbodieslami.

By osiągnąć taki wynik, samochód będzie wyposażony w aż trzy silniki elektryczne – dwa przy tylnej osi oraz jeden przy osi przedniej. Cała przestrzeń między osiami będzie pokryta bateriami i raczej nie ma większych szans, by zmieścić się w 3,5 tony masy własnej. A mimo to pojazd ma łączyć możliwości pełnowymiarowego pickupa oraz „rakiety” na kołach.

Elektryczny Hummer EV ma standardowo wyjeżdżać na 35-calowych oponach (87,5 cm), a także pneumatycznym zawieszeniu, pozwalającym w terenie zwiększyć prześwit o 6 cali (15 cm). W terenie będzie można skorzystać ze sterowania wszystkimi czterema kołami, na aż dwa różne sposoby. Mianowicie, tylne koła albo skręcą się w przeciwnym kierunku do przednich, umożliwiając łatwe zawracanie, albo też skręcą się w tym samym kierunku, umożliwiając jazdę bokiem. Samochód ma też otrzymać możliwość holowania przyczep, choć tutaj na razie nie podaje się większych konkretów w kwestii tonażu. A do tego dojdzie zdejmowany dach oraz aż dwie przestrzenie ładunkowe – otwarta na tyle pojazdu oraz zamykany bagażnik z przodu, w miejscu normalnie przeznaczanym na silnik.

Drugie oblicze pojazdu uruchomi funkcja o nazwie „Watts to Freedom”. Po jej uruchomieniu zawieszenie Hummera EV automatycznie opuści się o 2 cale (5 cm) w dół. Pneumatyka usztywni też cały układ, a trzy silniki staną się gotowe do wykrzesania pełnej mocy. I wtedy też ten niemały, terenowy pojazd osiągnie 100 km/h w zaledwie 3 sekundy.

Wszystko to doskonale pokazuje jak ogromny potencjał daje elektryczna motoryzacja. Można było zastosować zupełnie inny układ podwozia, inny sposób działa układu jezdnego oraz zupełnie nowy poziom pod względem osiągów. I co najważniejsze, wszystko to ma teraz trafić do produkcji seryjnej. Hummer HV pojawi się w salonach pod koniec przyszłego roku, nie będąc już osobną marką, a typowym, elektrycznym modelem marki GMC. A przy okazji będzie to też oferta dla bogatych, z ceną wynoszącą 112 tys. dolarów za najmocniejszy wariant. Mniej więcej tyle samo zapłacimy w Stanach Zjednoczonych za fabrycznie nowy ciągnik siodłowy z ubogiej konfiguracji lub za dwa nieźle wyposażone pickupy podobnej wielkości, z silnikami spalinowymi.