Norweska kontrola pełna nadużyć – tygodniowy postój bez dokumentów oraz bez powodu

Zachowania norweskich służb kontrolnych czasami nie da się wytłumaczyć. Chyba, że wytłumaczeniem tym ma być chęć dyskryminowania lub zrobienia na złość.

Zapoznamy się teraz z historią Czytelnika Bogdana, który jeździ ciężarówką od ponad trzech dekad, a od 14 lat kursuje do Skandynawii. Jest to jego stały kierunek, więc nie ma tutaj mowy o braku zimowego przygotowania. Ciągnik Bogdana ma typowo północną konfigurację, a korzystanie z właściwego ogumienia to rzecz po prostu oczywista. Mimo to w połowie stycznia było mu dane spędzić tydzień na przymusowym postoju. Cała sprawa zaprowadziła go wręcz do szpitala, a co najgorsze, ostatecznie to nie on złamał przepisy.

11 stycznia 2019, na norweskiej drodze E136, Bogdan pomyślnie przeszedł drobiazgową kontrolę drogową. Norwegowie sprawdzili między innymi typ oraz stan ogumienia, nie mając wobec niego żadnych zastrzeżeń. Na ciągniku znajdowały się opony z oznaczeniem 3PMSF, opony naczepowe miały oznaczenie M+S, a głębokości bieżników nie dało się niczego zarzucić.

Wystarczyło jednak jedenaście dni, by te same opony wpędziły Bogdana w problemy. Wydarzyło się to 22 stycznia, w czasie kontroli przy skrzyżowaniu norweskich dróg E6 oraz E73. Policjant wraz z inspektorem dokonali oględzin pojazdu i stwierdzili, że naczepowe opony nie nadają się do użytku. Miało to być związane z brakiem oznaczenia 3PMSF.

Tutaj należy się mała powtórka z przepisów. Według oficjalnych informacji, podawanych przez Statens Vegvesen, Norwegowie akceptują opony zimowe z oznaczeniem „M+S lub/oraz 3PMSF”. Od początku 2019 roku oznaczenia te są głównym wyznacznikiem, gdyż lista akceptowanych modeli opon przestała być stosowana. Istotna jest też minimalna głębokość bieżnika, wynosząca 5 milimetrów. Naczepowe opony Bogdana wykazywały jednak aż 12 milimetrów. Mówiąc więc krótko – jego ogumienie spełniało wszelkie możliwe wymagania.

Na tym nie koniec. Choć sprawa dotyczyła tylko opon w naczepie, Norwegowie postanowili zatrzymać Bogdanowi oba dowody rejestracyjne, prawo jazdy oraz wypis z licencji na wykonywanie przewozów międzynarodowych. Były to tak zwane środki zapobiegawcze. Ponadto, po zatrzymaniu tych wszystkich dokumentów – a więc już bez prawa jazdy – Bogdan miał dojechać do wyznaczonego parkingu. Znajdował się on w Mosjoen, przy stacji Shell.

By odzyskać dokumenty, naczepowe opony musiały zostać wymienione. To jednak miało trochę potrwać – jak się okazało, do 28 stycznia. Problem zaś w tym, że Bogdan choruje na nadciśnienie i musi przyjmować leki. Niestety, w związku z nieplanowanym przestojem, Bogdan stracił do tych leków dostęp. Do tego doszedł też ogromny stres i w końcu wszystko skończyło się telefonem na pogotowie ratunkowe. Bohater artykułu musiał trafić na noc do szpitala, by przyjąć leki i przejść podstawowe badania. Należy dodać, że swojej pomocy udzielił przy tym polski konsulat. Jak wspomina Bogdan, zdarzyło się nawet, że konsul zadzwonił do niego wieczorem, pytając o zdrowie i upewniając, że kierowca niczego nie potrzebuje.

W międzyczasie na miejsce dotarły opony i po ich zamontowaniu Bogdan mógł odzyskać dokumenty. Gdy policjant stawił się na miejscu, nie tylko sprawdził nowe opony, ale też obejrzał te zdemontowane, będące przyczyną przymusowego postoju. Jak stwierdził nie widział w nich żadnego powodu, by podjąć taką decyzję, jak jego koledzy kilka dni wcześniej. Co więcej, policjant nie miał do przekazania żadnej kary, ani żadnego protokołu. To najlepszy dowód na to, że cała historia nie powinna się wydarzyć. Gdyby bowiem opony naprawdę były niezgodne z wymaganiami, Norwegowie raczej nie powstrzymaliby się przed wystawieniem wysokiego mandatu.

Dzisiaj sprawą zajmuje się już norweska kancelaria prawna z Larvik. Na wstępie zdołała ona wymienić całą listę nieprawidłowości, których dopuściły się służby kontrolne. Bezpodstawne zatrzymanie prawa jazdy, błędna ocena opon oraz podjęcie innej decyzji, niż w czasie kontroli z 11 stycznia – wszystko to jest podstawą nie tylko do odwołania, ale też do złożenia oficjalnej skargi. Bogdan zamierza z tego prawa skorzystać, właśnie za pośrednictwem prawnika. Ponadto jego pracodawca będzie się domagał odszkodowania za przestój pojazdu.

Gdy tylko otrzymam w tej sprawie nowe informacje, postaram się do niej wrócić. Tymczasem przestrzegam, by naprawdę uważać na norweskie kontrole, dobrze sprawdzić swoje prawa i obowiązki, a także pilnować właściwego przebiegu kontroli.