Nieużywane MAN-y 26.321 czekają na klienta – kilkadziesiąt sztuk bez przebiegu

Zdjęcia przykładowego egzemplarza pochodzą z oferty belgijskiego komisu 2 Bro Machinery.

Marzy Ci się fabrycznie nowa ciężarówka z najprostszą możliwą techniką? Nie ma problemu. Komisy w Beneluksu wystawiły na sprzedaż całą grupę MAN-ów 26.321, pochodzących z 1994 roku, ale tak naprawdę nigdy nie używanych. Ich przebiegi wynoszą około 500 kilometrów, a większość tego dystansu pokonano między fabryką a magazynem. Z kabiny sypialnej nikt nigdy nie korzystał, cały układ napędowy na dobrą sprawę też jest nowy, a i większe problemy z korozją nie wydają się występować. Pozostaje tylko jedno pytanie – co to w ogóle za model, bo w Polsce nigdy takich MAN-ów nie widywano?

W 1994 roku w Europie sprzedawano model F90 i szykowano się już do przejścia na F2000. Dzisiaj wspominamy je jako bardzo proste konstrukcje, ale w połowie lat 90-tych był to sprzęt jak najbardziej nowoczesny i mogący kosztować niemałe pieniądze. Dlatego na tureckim rynku MAN postanowił utrzymać jeszcze prostszą, a przede wszystkim tańszą ofertę, którą były produkty lokalnej spółki MAN Türkiye A.Ş. (w skrócie MANAŞ). Samochody te łączyły współczesne silniki z uproszczonym osprzętem, wzmocnionymi podwoziami i kabinami pochodzącymi z lat 60-tych.

Ciężarówki stojące na sprzedaż w Beneluksie są na to doskonałym przykładem. Ich silniki to 9,9-litrowe jednostki o układzie R6, rozwijające moc 320 KM i niespełniające żadnej normy Euro. A przypomnę, że w Europie normę Euro 1 stosowano już od 1993 roku. Do tego doszło podwozie w układzie 6×4, zawieszone w stu procentach na resorach. Przekładania to oczywiście manualny, 16-biegowy ZF, a kabina pochodzi z dawnej, niemieckiej marki Büssing, przejętej przez MAN-a i istniejącej do 1971 roku. Została ona co prawda unowocześniona przez kilka elementów z MAN-a F90, ale ogólny zarys büssingowskiego nadwozia w pełni pozostał widoczny.

Jest też wiele mniejszych smaczków. Na drzwiach kabiny widnieje napis MANAŞ, a na przedni zderzak trafiły ustandaryzowane, a więc tańsze i łatwiejsze w wymianie, okrągłe reflektory. Oba fotele nie mają zagłówków, a deska rozdzielcza jest tak prosta, jak tylko można było to sobie wyobrazić. A już największą ciekawostką jest dawny, turecki tachograf marki Bestaş, stojący na środku deski rozdzielczej. Producent ten istnieje do dzisiaj, wytwarzając nawet tachografy cyfrowe. Niemniej jego produkty z lat 90-tych niczym nie przypominały tych znanych do dzisiaj. Wątpię też w ich zgodność z europejskimi przepisami i zapewne dlatego w pulpit wstawiano też tachografy o normalnym, okrągłym układzie.

Jeszcze na początku lat 90-tych Turcy jeździli takimi MANAŞ-ami w dalekobieżne trasy, w tym nawet do Europy Zachodniej. Wiele tych pojazdów miało układ 6×4, choć bywały też najzwyklejsze ciągniki 4×2, a nawet podwozia pod przestrzenne zabudowy. A dzisiaj komisy z Beneluksu prezentują to jako idealną ofertę dla krajów afrykańskich. Ma to wynikać z prostoty konstrukcji, braku pneumatycznego zawieszenia oraz atrakcyjnej ceny. Te nigdy nie używane samochody, przez ostatnie ćwierć wieku zamknięte w jakimś magazynie lub stojące w ciepłym klimacie na placu, mają kosztować nieco ponad 30 tys. euro. A to w przeliczeniu około 140 tys. złotych.

Czy natomiast dałoby się zarejestrować taki ciągnik w Polsce? Słysząc to pytanie, naczelnicy wydziałów komunikacji zapewne w popłochu zaczęliby uciekać. Z jednej strony, są to samochody z 1994 roku, więc teoretycznie nikt nie powinien od nich wymagać ekologicznych certyfikatów. Pozostaje jednak pytanie, czy urzędy na pewno potraktowałyby je jako samochody używane. W końcu ciężarówki nigdy nie były nigdzie zarejestrowane. Choć jest też trzecia opcja, mianowicie zarejestrowanie jako pojazd zabytkowy. Prawnie coś takiego przeszłoby bez większego problemu, a następnie można by jeździć MANAŞ-em dla przyjemności, od święta, przypominając sobie starą szkołę budowania ciężarówek.

Gdybym wygrał akurat na loterii i miał 30 tys. euro do wydania lekką ręką, na pewno poważnie bym taką opcję rozważył. Chociażby po to, by móc oficjalnie zerwać folię z foteli 26-letniego ciągnika i wyjechać nim w pierwszą, dziewiczą trasę.

Büssing BS z lat 1967-1971, z tą samą kabiną:

Całą flota MANAŞ-ów w trasie do Niemiec, końcówka lat 80-tych:

Fot. baumaschinenbilder.de