Jak wynika z najnowszego raportu agencji Eurostat, przewozy drogowe między Polską a Niemcami stały się drugim najczęściej uczęszczanym kierunkiem w całym europejskim transporcie. To uświadamia, jak bardzo dotkliwe dla gospodarki mogą być niemieckie kontrole graniczne, już od blisko roku uniemożliwiające swobodny przejazd. Co natomiast będzie w tym temacie dalej?
Niemiecka minister spraw zagranicznych, Nancy Faeser, ma za sobą publiczne wystąpienie w przygranicznym mieście Görlitz. Prowadzone od ubiegłego roku kontrole ogłosiła tam wielkim sukcesem, skutecznym sposobem na ograniczenie nielegalnej imigracji, a także metodą prowadzącą do aresztowania wielu przemytników.
Żadne konkretne statystyki nie zostały przy tym podane. Pojawiło się za to coś innego, mianowicie zapowiedź, że kontrole mogą utrzymać się tak długo, aż Unia Europejska nie wprowadzi w życie nowej polityki azylowej. To w praktyce oznacza, że obecny harmonogram niemieckich działań – przewidujący prowadzenie kontroli do 15 grudnia 2024 roku – może zostać przedłużony o kolejne miesiące lub nawet lata.
Dla wyjaśnienia dodam, że władze Niemiec korzystają ze specjalnych przepisów, oficjalnie obowiązujących w Unii Europejskiej. Według nich, każdy kraj strefy Schengen może przywrócić stałe punkty kontrolne na swoich granicach, o ile wytłumaczy to szczególną sytuacją lub konkretnym zagrożeniem. W tym konkretnym przypadku wytłumaczeniem ma być duży napływ nielegalnych imigrantów poprzez terytorium Polski, Czech, Austrii oraz Szwajcarii (kontrole obowiązują także na granicach z tymi trzema krajami).