Niedobór AdBlue w związku z ograniczaniem produkcji – nowy problem przez ceny gazu

Branża transportowa od półtora roku paraliżowana jest niedoborami. Zaczęło się od dramatycznego niedoboru ładunków, w związku z zamknięciem fabryk. Później przyszedł niedobór układów scalonych, w efekcie pojawił się niedobór ciężarówek nowych i używanych. Ostatnio ciągle mówi się też o niedoborze kierowców oraz niedoborze kontenerów. A i na tym sprawa się nie kończy, bo właśnie stajemy przed kolejnym niedoborem. Tym razem ma on dotyczyć AdBlue.

Źródłem problemu okazują się rekordowe wzrosty cen gazu ziemnego. Paliwo to jest niezbędne do wytwarzania AdBlue i tym samym uczyniło produkcję w dużej mierze nieopłacalną. Co więcej, AdBlue ma też istotnego, produkcyjnego konkurenta, w postaci rolniczych nawozów. Te również potrzebują gazu ziemnego, a konkretnie wytwarzanego z niego amoniaku. Już wkrótce zakłady chemiczne mogą więc stanąć przed trudnym wyborem.

Na Słowacji sprawa stała się szczególnie poważna. Jedyny tamtejszy producent AdBlue, firma Duslo Šaľa, zapowiedział ograniczenie produkcji do technologicznego minimum. W końcu w sprawę musiał się wręcz zaangażować słowacki rząd, przygotowując plan awaryjny na najbliższe tygodnie. Państwo chce kupować AdBlue bezpośrednio od producenta, upewniając się, że potrzebny dla samochodów płyn nie trafi na eksport za granicę.

Również Polsce kwestia cen gazu zaczyna być problemem. Grupa Azoty, czyli jeden z czołowych polskich producentów AdBlue oraz nawozów, już w połowie października zapowiedziała ograniczenie eksportu swoich produktów. W ten sposób chce się uniknąć zmniejszania dostaw dla odbiorców krajowych. A do tego podobne historie pojawiają też we Włoszech, czy w Wielkiej Brytanii.

Jak natomiast reagują na to firmy transportowe? Nieoficjalnie słyszałem już doniesienia od dużego przewoźnika, który nakazał swoim kierowcom wykupienie zapasów AdBlue na nawet dwa miesiące. W ten sposób firma chce się zabezpieczyć przed potencjalnymi problemami. Może to też  być po prostu opłacalne, jako że producenci płynu, jak na przykład norweski gigant Yara International, zapowiadają bardzo zauważalne podwyżki.

Swoją drogą, koło tych wszystkich niedoborów coraz bardziej się zamyka. Ktoś mógłby powiedzieć, że w razie faktycznego kryzysu uratowani będą przewoźnicy jeżdżący na LNG. Ich ciężarówki w większości nie potrzebują bowiem AdBlue. Przypominam jednak, że LNG to sam w sobie gaz ziemny i jego ceny biją prawdziwe rekordy. Obecnie na stacji w Śremie za kilogram LNG (niczym litr ON w dieslu) trzeba zapłacić 7,67 złotego brutto. Ktoś mógłby też zażartować, że ratunkiem w tej sytuacji będą emulatory AdBlue. Przypominam jednak, że elektroniki też brakuje, więc i dostawy emulatorów mogą okazać się problemem…