Wraz z początkiem maja, z polskich fabryk Volkswagena znowu zaczęły wyjeżdżać auta dostawcze. Na początku pracowano tylko na jedną zmianę, a od tego tygodnia zaczęto też przywracać system trzyzmianowy. Pozornie można było więc powiedzieć, że sytuacja zaczęła wracać do normy.
A jednak, właśnie pojawiły się informacje, że Volkswagen musi zwolnić część swojej polskiej załogi. Tym razem nie chodzi jednak o ograniczenia związane z koronawirusem, czy też sparaliżowanie łańcucha dostaw. Zamiast tego powodem decyzji jest po prostu zmniejszony popyt na samochody.
W efekcie „zamrożenia” europejskiej gospodarki, sprzedaż aut dostawczych odnotowała gwałtowne spadki. Nic też nie wskazuje na to, że klienci mieli uderzyć do salonów w najbliższym czasie. Dlatego fabryki w Poznaniu, Swarzędzu oraz Wrześni – wytwarzające modele Crafter, Transporter oraz Caddy – mają zmniejszyć zatrudnienie o około 450 osób, nie przedłużając umów na czas określony.