Nie do końca sprawiedliwe kary dla dwóch przewoźników wystawione we Włoszech – ku przestrodze!

wlochy_jazda_na_magnesiePo hiszpańskim policjancie, który zastrzelił kierowcę ciężarówki, czas na policjantów z Włoch, którzy postanowili trochę zarobić na przewoźnikach. Ich zachowanie opisała dzisiaj holenderska organizacja „Transport in Nood”, która zajmuje się pomaganiem firmom transportowym we wszelkiego rodzaju problemach ze służbami kontrolnymi.

Zacznijmy od zestawu do przewozu żywych zwierząt, który został zatrzymany do rutynowej kontroli. Trwała ona aż godzinę, lecz nie znaleziono przy niej żadnych uchybień. Czas pracy, dokumenty, stan techniczny pojazdów – wszystko było w tym transporcie jak najbardziej w porządku. Problemów nie było także z ilością wody dla przewożonych ciężarówką prosiąt, wody swoją drogą bardzo potrzebnej, bo w czasie całej tej kontroli ciężarówka stała w pełnym słońcu przy 27 stopniach. I na tym jednak sprawdzanie transportu się nie skończyło, gdyż policjanci postanowili ściągnąć na miejsce kontrolę weterynaryjną.

Weterynarz dotarł na miejsce dopiero dwie godziny później. Po trzydziestu minutach sprawdzania pojazdu nie znalazł on jednak żadnych uchybień, więc wydawało się, że ciężarówka w końcu będzie mogła ruszyć dalej. I tutaj pojawiły się problemy, bo oto jeden z policjantów stwierdził, że właśnie skończyła się woda dla zwierząt. No cóż, trudno się temu dziwić, skoro kontrola trwała dobre trzy godziny, a do tego w pełnym słońcu i z ograniczoną wentylacją zwierzęta piły po prostu więcej. Zamiast jednak przyjąć to jako wytłumaczenie i pozwolić Holendrom jak najszybciej ruszyć w trasę i uzupełnić zapas wody, Włoch wypisał mandat za tej wody brak, wyliczony na 2001 euro. Kierowcy próbowali się z oczywiście kłócić i policjanci ostatecznie ustąpili, zmniejszając rachunek do 1000 euro. No cóż, to nadal o tysiąc za dużo…

Druga historia rodem z Włoch to natomiast przestroga dla firm wykorzystujących wynajęte ciężarówki, w tym na przykład egzemplarze testowe. Właśnie taki wynajęty pojazd miał bowiem przywieźć z Włoch do Holandii transport arbuzów, lecz zamiast tego przyprawił on tylko przewoźnika o cały szereg problemów. Jeszcze we Włoszech ciężarówka została zatrzymana do kontroli, gdzie policjanci zauważyli niezgodność licencji „wspólnotowej” z danymi pojazdu. Jednocześnie kierowca nie miał przy sobie umowy wynajmu pojazdu, więc nie był w stanie tej sytuacji wyjaśnić. I tak oto już na wstępie przewoźnik dostał 4 tys. euro kary. Do tego Włosi postanowili uziemić ten nielegalny z ich punktu widzenia transport na parkingu – ciężarówka na aż cztery dni trafiła do miejsca, gdzie każdy dzień postoju kosztował 300 euro. Do tego była to oczywiście chłodnia, w której nie było wystarczająco paliwa na aż cztery dni pracy, zaś włoscy funkcjonariusze nie zezwolili na paliwa tego uzupełnienie. Nie zezwolono też na przepięcie naczepy do innego ciągnika, dlatego też ostatecznie kierowcy musieli spędzić 5 godzin na ręcznym przeładowywaniu arbuzów do innej naczepy.

Tymczasem sami Włosi pozostawali nieugięci i zapowiedzieli, że holenderski zestaw będzie mógł opuścić ten płatny parking dopiero po trzech miesiącach, co oczywiście poszłoby w parze z rachunkiem za postój wynoszącym… 27 tys. euro. Nie pomogło nawet przefaksowanie policjantom umowy wynajmu ciężarówki, która czekała w Holandii i rozwiewała wszelkie wątpliwości w sprawie zezwolenia. W końcu właściciel firmy transportowej wybrał się więc osobiście do Włoch, gdzie jednak i tak wiele nie wskórał. Jedyne co udało mu się załatwić, to możliwość przeniesienia ciężarówki na inny, znacznie tańszy parking. I tak oto cały zestaw zostanie we Włoszech na te trzy miesiące…

Zdjęcie nie jest związane z tekstem