Nauka jazdy z naczepą i zautomatyzowaną skrzynią – zmiany od 2020 i 2025 roku

W latach 80-tych ciężarówki ze zautomatyzowanymi skrzyniami biegów były zupełnym „wynalazkiem”. Mało kto je oferował, mało kto użytkował, a jeszcze mniej osób było z nich zadowolonych. W latach 90-tych sytuacja uległa pewnej zmianie, jako że zautomatyzowane skrzynie wprowadzili już wszyscy producenci. Niemniej kierowcy nadal miewali o nich mieszane opinie, a na drogach dominowały „manuale”.

Jeszcze dekadę później zaczęły pojawiać się skrzynie o naprawdę niezłej opinii. Flotowi klienci spoglądali w ich kierunku z coraz większym zainteresowaniem, choć nierzadko nadal trzeba było za to dopłacać. Dzisiaj zaś dotarliśmy do momentu, gdy młodzi kierowcy oglądają manualne skrzynie tylko w czasie nauki jazdy. Egzamin C+E jest tak naprawdę ostatnim momentem, gdy dane jest im zmieniać skrzynię „z dolnej” na „górną”. A i ten moment wkrótce odejdzie w niepamięć…

Począwszy od 1 stycznia 2020 roku, ośrodki egzaminacyjne oraz szkoły nauki jazdy otrzymają wybór. Dozwolone będą zarówno ciężarówki z manualną skrzynią biegów, jak i pojazdy ze skrzynią zautomatyzowaną. W tym drugim przypadku konieczne będzie też wyposażenie w sekwencyjny tryb zmiany przełożeń. W dużym skrócie można więc powiedzieć, że polskie WORD-y staną się otwarte na wszelkiego rodzaju Traxony, Powershifty, I-Shifty i Optidrivery.

Dlaczego zdecydowano się na tę zmianę? Między innymi dlatego, że na rynku coraz trudniej o ciężarówki z manualnymi przekładami. Wymieniając swoją flotę ośrodki mają więc ograniczony wybór. A przy okazji szkolenia oraz egzaminy mają stać się bliższe transportowej rzeczywistości.

Co więcej, i na tym na koniec. Wyznaczono też drugą datę, po której egzamin na C+E nie będzie mógł być wykonywany na zestawach z przyczepami. Między 1 stycznia 2020 a 2025 roku wszystkie ośrodki ruchu drogowego – a w efekcie też szkoły jazdy – muszą wymienić swoją flotę na ciągniki z naczepami. Będą musiały to być zestawy o długości co najmniej 16 metrów oraz dopuszczalnej masie całkowitej co najmniej 20 ton.

Ta zmiana ma być bezpośrednią odpowiedzią na branżowe realia. Same za siebie mówią przy tym statystyki sprzedaży z 2018 roku. Polski rynek ciężkich podwozi liczył wówczas zaledwie 4 266 egzemplarzy, podczas gdy rynek ciągników zatrzymał się na 22 152 sztukach. Nieco mniejszą, choć nadal bardzo wyraźną różnicę da się zauważyć także w Niemczech. Ojczyzna BDF-ów odebrała w 2018 roku 26 551 podwozi oraz aż  38 630 ciągników.

Akurat dzisiaj Czytelnik Radosław przesłał mi też poniższe zdjęcie z Holandii. Przedstawia ono zestaw do nauki jazdy w czasie trenowania pod rampą: