Naruszenia czasu pracy wycenione na 210 tys. złotych – duńska kontrola u Holendra

66-letni Holender musiał być z gatunku tych „starych wyjadaczy”. Sam regulował sobie czas pracy, bez jakiegokolwiek zważania na zapisy tachografu. Gorzej, że wpadł z tym wszystkim na terenie Danii, a więc w kraju słynącym z rekordowo srogiego karania.

Poniedziałkowa kontrola, przeprowadzona na parkingu Karlslunde pod Kopenhagą, zakończyła się kaucjami w wysokości łącznie 342 tys. koron. W przeliczeniu to około 210 tys. złotych lub 45 tys. euro. Z tego jedna trzecia całej kwoty (114 tys. koron) to kaucja na poczet kary dla kierowcy, a pozostałe dwie trzecie (228 tys. koron) będzie miał do zapłacenia przewoźnik.

Do czasu wpłacenia przez firmę pełnej kaucji, ciężarówka pozostanie w rękach Duńczyków. Kierowcę czeka natomiast rozprawa w sądzie, wyznaczona na marzec, która zadecyduje o ewentualnym zakresie prowadzenia na terenie kraju.

Skąd natomiast aż tak poważne kary? Analizując zapisy z całych czterech tygodni, znaleziono aż 27 przekroczeń dobowego czasu prowadzenia lub skróceń dobowego czasu odpoczynku. Innymi słowy, niemal codziennie kierowca przekraczał dopuszczalne 9 lub 10 godzin. Dwa wyniki były też rekordowe, przewidując 26 oraz 22,5 godziny jazdy bez wymaganego odpoczynku. A na domiar złego, 66-latek robił to wszystko bez ważnego świadectwa kwalifikacji.