[Aktualizacja] Najechanie w korku do kontroli na granicach – jedna ofiara śmiertelna

Tekst został zaktualizowany w oparciu o informacje oraz zdjęcia od Czytelnika Pawła, będącego jednym z bezpośrednich świadków zdarzenia. Paweł stał akurat na pobliskim parkingu, widząc wypadek, próbując udzielić pierwszej pomocy, a także pomagając słowackiemu kierowcy w rozmowach z policją.

Sam Paweł zwraca też uwagę na sytuację jednego z uczestników zdarzenia, prowadzącego zestaw z kontenerem. Słowacki kierowca stale otrzymywał telefony z agencji pracy, poprzez którą zatrudniono go w belgijskiej firmie. Dopytywano go kiedy w końcu ruszy w trasę i dlaczego przestój w związku z wypadkiem trwa tak długo.

Słowak musiał też natychmiast opuścić kabinę, z uwagi na zagrożenie pożarem. Następnie wrócił tam po kilka najpotrzebniejszych rzeczy, po czym na siedem godzin pozostawiono go samego sobie. Służby nawet nie zapytały, czy potrzebuje on pomocy w postaci jedzenia lub picia. Na szczęście mógł jednak liczyć na pomoc polskiego kolegi po fachu.


Od 18 marca przejazd przez belgijsko-niderlandzką granicę wiąże się z kontrolami. Sami Belgowie niemal nie mogą opuszczać kraju, a efektem ubocznym są korki prowadzące do granic. I właśnie w jednym z takich zatorów doszło wczoraj do tragicznego najechania.

W zdarzeniu uczestniczyły trzy ciężarówki, jadące belgijską autostradą E34, tuż przed granicą z Niderlandami. Jako ostatni do korka dojechał DAF XF z kurtynową naczepą, uderzając w tył dwóch różnych zestawów. Najpierw najechał na cysternę przewożącą metanol, a po odbiciu się od niej trafił w ciężarówkę z kontenerem morskim. 

Po takim najechaniu kabina DAF-a została zmiażdżona, a kierowca odniósł niestety śmiertelne obrażenia. Wiadomo, że był to Belg w wieku około 50 lat. Uderzonymi pojazdami kierowali Słowak oraz Chorwat i na szczęście nie zostali oni poszkodowani. Cała okolica znalazła się jednak w dużym niebezpieczeństwie, jako że cysterna z metanolem stanęła w płomieniach.

Chorwacki kierowca cysterny wykazał się zimną krwią, działając w sprawny i przemyślany sposób. By ogień nie mógł się rozprzestrzeniać, odjechał płonącą cysterną od dwóch pozostałych ciężarówek, a na koniec też odłączył naczepę od ciągnika. Niemniej służby ratunkowe nadal obawiały się wybuchu, działając ze szczególną ostrożnością.

Jak podają lokalne media, ofiara śmiertelna przez dłuższy czas pozostawała zakleszczona we wraku. Priorytetem dla strażaków było bowiem opanowanie pożaru, by móc prowadzić dalszą akcję w bezpieczny sposób. Służby ściągnęły w tym celu nawet specjalny pojazd gaśniczy z pobliskiego lotniska z Eindhoven.