Most zarwał się pod jadącą ciężarówką – kierowca godzinę czekał na helikopter

Powyżej: nagrania i zdjęcia z zarwanego mostu

W poniedziałkowy poranek, w gminie Øyer na południu Norwegii, zarwał się 150-metrowy most. Była to zaledwie 10-letnia przeprawa, w czerwcu poddana badaniom technicznym i mogąca obsługiwać także ciężki ruch pojazdów. Stąd też Volvo FH z przyczepą, które znajdowało się na jezdni w momencie katastrofy.

Kierowca ciężarówki – czteroosiowej wywrotki z tandemową przyczepą – opowiedział o wczorajszym zdarzeniu na łamach norweskiego magazynu branżowego „Lastebil.no”. Jak twierdzi, wstrząsy wyczuł mniej więcej w połowie długości mostu, zauważając, jak jezdnia zaczyna falować. W końcu ciężarówka znalazła się na tak silnej pochyłości, że nie była już w stanie dalej jechać. Tam kierowca musiał zatrzymać zestaw i zaczął oczekiwać ratunku.

Mężczyzna nie mógł opuścić kabiny, ani nawet mógł wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Kilkukrotnie poczuł niepokojące szarpnięcia, a tuż obok ciężarówki widział rwącą rzekę. Dla zachowania spokoju, postanowił rozmawiać przez telefon, przedstawiając całą sprawę między innymi właścicielowi firmy. Po godzinie dotarł zaś upragniony ratunek, w postaci helikoptera ze specjalną uprzężą.

Fot. Statens Vegvesen
Fot. Statens Vegvesen

Omawiana katastrofa miała miejsce w miniony poniedziałek, około godziny 7.30 rano, w ciągu norweskiej drogi Fv254. Poza omawianą ciężarówką, na przeprawie znajdował się także samochód osobowy. Jego kierowca był jednak w lepszej sytuacji, gdyż osobówka dopiero co wjechała na most, znajdując się tuż obok stałego lądu.

Przyczyny zdarzenia pozostają nieznane i wyjaśni je dopiero dłuższe dochodzenie. Wszystko jest zaś tym bardziej niepokojące, że to już druga tego typu tragedia w ciągu ostatnich sześciu lat. Podobna przeprawa zarwała się bowiem w Norwegii w 2016 roku i wówczas na jezdni też znajdował się samochód ciężarowy. Sami Norwegowie mówią więc o drogowym skandalu, obawiając się podobnych problemów także w przyszłości.