Na myśl o malejącym ruchu samochodów ciężarowych spora część społeczeństwa mogłaby poczuć entuzjazm. Prawda jest jednak taka, że to wyjątkowo istotny wskaźnik ekonomiczny, długofalowo mogący stanowić poważny powód do obaw.
Jak poinformował niemiecki urząd statystyki, ruch ciężkich samochodów ciężarowych, o co najmniej czterech osiach, wyraźnie w kwietniu zmalał. Był on o 0,8 procent mniejszy niż w marcu bieżącego roku, a także o 1,5 procenta mniejszy niż w kwietniu roku ubiegłego. I choć same procenty nie robią przy tym większego wrażenia, po przeniesieniu tego na ogromną skalę niemieckiego transportu mowa o naprawdę zauważalnych liczbach. Co więcej, nie jest to pierwszy miesiąc ze spadkiem, co podkreśla poniższy wykres (to dane w miesiącach):
Ruch ciężkich ciężarówek zmalał we wszystkich landach, za wyjątkiem Saksonii, a więc landu leżącego przy południowej części niemiecko-polskiej granicy. Tam ciężarówek przybyło jednak tylko minimalnie, o 0,3 procenta. Za to prawdziwy odwrót ciężkiego transportu nastąpił w landzie Thüringen, a więc w okolicach Erfurtu. Tam ruch przewozowy zmniejszył się o aż o 3,1 procenta.
Statystyki uwzględniają też ruch transgraniczny, obejmujący połączenia z dziewięcioma krajami (wlicza się to w także Szwecję, za sprawą promów) Tutaj po raz kolejny pozytywnie wyróżniła się Polska, gdyż na naszej granicy ruchu ciężkich ciężarówek zwiększył się o 1,1 procenta. Do tego po 0,5 procenta pojazdów przybyło na granicach z Holandią oraz Belgią. Ruch między Niemcami a Luksemburgiem okazał się zupełnie bez zmian, natomiast na granicach Austrii, Danii, Francji, Szwajcarii oraz Czech odnotowano zmniejszenie natężenia. Szczególnie mocne było ono właśnie w Czechach, z wynikiem 1,2-procentowym.
Za kilka tygodni powinien być gotowy dokładniejszy raport ekonomiczny, wskazujący jak niemiecka gospodarka miała się w kwietniu. Już teraz Niemcy jednak podkreślają, że ogólne dane gospodarcze niemal na pewno będą wyglądały podobnie jak ruch ciężkich ciężarówek.
