Minęły dokładnie dwa lata od zamachu w Berlinie – pierwszą ofiarą terrorysty był śp. Łukasz Urban

Jest 19 grudnia, zegar właśnie wskazał godzinę 20:07. Dokładnie dwa lata temu na berliński numer alarmowy wpłynęło pierwsze zgłoszenie o ciężarówce, która wjechała w jarmark bożonarodzeniowy na Breitscheidplatz. Większość z Was zapewne doskonale pamięta tamten dzień. Ja pamiętam jak pomyślałem, że pewnie była to ciężarówka z Polski. Chwilę później moim oczom ukazało się pierwsze zdjęcie, z wyraźnie widocznymi rejestracjami „GDA”.

Pierwszą ofiarą zamachu był Łukasz Urban – polski kierowca ciężarówki mający wówczas 37 lat. Był on mężem i ojcem, pochodził z województwa zachodniopomorskiego i pracował w firmie transportowej swojego kuzyna Ariela Żurawskiego. W Berlinie pojawił się z ładunkiem stalowych elementów, a w momencie uprowadzenia czekał na rozładunek pod fabryką ThyssenKrupp, na ulicy Friedrich-Krause-Ufer.

Gdy zamachowiec wsiadł za kierownicę Scanii R450 i wjechał w tłum na Breitscheidplatz, śmierć poniosło kolejne 11 osób. Było to ośmioro Niemców oraz obywatele Czech, Włoch oraz Izraela. Wszyscy oni zebrali się na jarmarku świątecznym, by wspólnie cieszyć się okresem przedświątecznym.

Według oficjalnych informacji, śp. Łukasz został zamordowany jeszcze przed zamachem. Zabił go Anis Amri – Tunezyjczyk, któremu odmówiono prawa pobytu w Niemczech i który już wcześniej miał liczne problemy z prawem. Z Tunezji musiał on uciekać, jako że oskarżono go o kradzież samochodu ciężarowego.

Co więcej, przed przybyciem do Niemiec przebywa Anis Amri we Włoszech, gdzie skazano go na karę czterech lat więzienia. Wszystko przez aktywny udział w zamieszkach, w czasie których wywołano pożar, a kilka osób zostało rannych. Również we Włoszech, w Mediolanie, Anis Amri został zastrzelony przez policjantów. Miało to miejsce 23 grudnia 2016 roku.

Na koniec wspomnę jeszcze o sytuacji samego przewoźnika. W związku z zamachem firma poniosła straty wyliczone na 90 tys. euro i nieobjęte ubezpieczeniem. Zapewne byłyby one jeszcze wyższe, gdyby nie umorzenie płatności rat leasingowych przez firmę Scania. Kwota odszkodowania, przyznana przez niemiecki rząd, zatrzymała się natomiast na kwocie 10 tys. euro.

Na poniższym zdjęciu widzicie miejsce uprowadzenia ciężarówki, sfotografowane przeze mnie w minioną sobotę. Wówczas na ulicy nie stał żaden większy, zagraniczny samochód ciężarowy. Pamiętam jednak, że gdy byłem na miejscu zamachu rok temu, nie brakowało tam oczekujących na rozładunek kierowców.