Milion ciężkich ciężarówek w siedem miesięcy – nowy rekord z Chin, w czasie pandemii

Powyżej: chiński FAW J7 w czasie swojego przejazdu przez Europę

Europejscy producenci ciężarówek powoli podsumowują swoje półrocza. Dane są przy tym dalekie od pozytywnych, oczywiście przez pandemię koronawirusa. Przykładem mogą być liczby od grupy Traton, zrzeszającej Scanię, MAN-a oraz ciężarowego, amerykańskiego Volkswagena. W ciągu sześciu miesięcy firmy dostarczyły tylko 77 tys. nowych ciężarówek. Jest to wynik o 37 proc. niższy niż w pierwszym półroczu roku ubiegłego, a odnotowane przy tym przychody spadły o 26 procent.

Czy sprzedaż zdoła się odrodzić? Oczywiście można się czegoś takiego spodziewać, gdyż słupki sprzedaży już zdołały odbić się od dana. Może to być jednak proces długoterminowy, a także wiele zależy od dalszych decyzji w zakresie koronawirusa. Stąd też zapowiedzi wielotysięcznych zwolnień, poczynione przez wielu europejskich producentów.

Tymczasem na drugim końcu świata, w kraju, z którego koronawirus tak naprawdę do nas dotarł, kryzys wydaje się nie istnieć. Mowa tutaj oczywiście o Chinach, gdzie rynek ciężarówek z najcięższej klasy tonażowej pobił historyczny rekord. Od początku roku, a więc w ciągu zaledwie siedmiu miesięcy, Chińczycy odebrali niemal milion takich pojazdów. Było ich dokładnie 960,2 tys., a więc o 31 proc. więcej niż w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy roku ubiegłego.

Sama tylko marka FAW, będąca liderem najcięższego rynku, dostarczyła 264 tys. ciężarówek. Do tego doszły też trzy marki, które przekroczyły poziom 100 tys., mianowicie Dongfeng (179 tys.), Sinotruck (144 tys.) oraz  Shacman (109 tys.). Doskonale to uświadamia, że o ile dla nas jest to sprzęt egzotyczny, to tak naprawdę mowa o prawdziwych gigantach.