Milicyjna armatka wodna marki Steyr, trwały wóz strażacki, a obecnie eksponat w muzeum

Milicyjne armatki wodne niosą ze sobą szczególnie ponurą historię. Pojazdy tego typu uczestniczyły między innymi w tłumieniu robotniczych oraz studenckich protestów. W latach 90-tych pomilicyjne ciężarówki dostały jednak szansę odpracowania niechlubnej przeszłości. Zaczęto jest bowiem dostosowywać do strażackiego użytku.

Szczególnym przykładem takiego pojazdu może być najnowszy okaz Muzeum Służb Mundurowych w Gdańsku. Jest to armatka wodna, która rozpoczęła swoją służbę w gdańskim oddziale Milicji Obywatelskiej. Wykorzystywano ją między innymi przy protestach okresu stanu wojennego. Następnie samochód trafił straży pożarnej, zaliczając służbę w PSP oraz OSP. A żeby było ciekawiej, był to pojazd produkcji austriackiej.

Podstawowymi armatkami wodnymi tego okresu były Stary 29 oraz Jelcze 420 Hydromil. Charakterystyczne sylwetki tych pojazdów znane są do dzisiaj. Opisywany pojazd to jednak austriacki Steyr. Wyposażono go w zabudowę renomowanej marki marki Rosenbauer i wyprodukowano w 1972 roku. Był to okres, gdy władze PRL blisko współpracowały ze Steyrem, zamawiając u niego wywrotki, a nawet przygotowując projekty Jelczy ze steyrowskimi silnikami V8, V10, a nawet V12 (opisywane tutaj).

Ten konkretny Steyr, noszący oznaczenie RWD 7500, otrzymał sześciocylindrowy silnik diesla. Do tego doszedł benzynowy silnik typu V4, dostarczony przez Forda. Ta druga jednostka napędzała pompę o wydajności 1600 l/min. Z tyłu znalazł się też zbiornik na wodę o pojemności 7,5 m3 – o 2,5 m3 większy niż w Starze oraz o 2,5 m3 mniejszy niż w Jelczu. Ponadto samochód miał na wyposażeniu płyty pancerne, wzmocnione szyby oraz rozbudowaną kabinę. Z tej ostatniej odbywało się zarówno kierowanie, jak i sterowanie armatką.

Na przełomie lat 80-tych i 90-tych, po wycofaniu z milicyjnego użytku, samochód trafił do Państwowej Straży Pożarnej w Suwałkach. Wcześniej zdemontowano z niego wieżyczkę z działkiem wodnym, a nadwozie przemalowano na czerwono. Choć, co ciekawe, Steyr nadal jeździł na wzmocnionym ogumieniu, nie do końca przystosowanym do użytku szosowego. Nadal miał też kuloodporne szyby oraz pancerne wkłady w drzwiach. Tym samym był więc bardzo ciężki.

Te pamiątki po dawnym użytku usunięto dopiero w kolejnej jednostce, którą było OSP Prostki nieopodal Ełku. Samochód służył tam w latach 1994-2014, a więc przez aż dwie dekady. W 2003 roku przeszedł też rozległy remont nadwozia, przeprowadzony – i tutaj kolejna ciekawostka – w warsztacie zakładów mięsnych w Ełku. Ciężkie, milicyjne wyposażenie zostało zdemontowane, zniszczone elementy nadwozia zastąpiono nowymi, a także położono nowy lakier.

Ostatnim służbowym przestankiem Steyra była jednostka OSP Długosze, ulokowana nieopodal Prostek. Tam ciężarówka kontynuowała swoją ratowniczą służbę, choć wiekowo zbliżała się już do pięćdziesiątki. Wycofano ją dopiero w ostatnich dniach i dzięki uprzejmości Wójta Gminy Prostki, a także staraniom całej grupy miłośników, przekazano do Muzeum Służb Mundurowych w Gdańsku. Samochód wrócił więc do swojej matni, choć na szczęście w zupełnie innym charakterze. Co więcej, całą 400-kilometrową podróż 48-latek pokonał na kołach. Jak więc widać, strażacy naprawdę zadbali o ten sprzęt, a Steyr odwdzięczył się typową dla siebie wytrzymałością.

Wraz z uzyskaniem tego pojazdu, gdańskie muzeum dysponuje wszystkimi trzema typami armatek wodnych stosowanymi w omawianym okresie. Jego uzyskanie było więc szczególnie istotne w upamiętnieniu historii protestów na Wybrzeżu. Jeśli zaś chcielibyście zobaczyć te pojazdy na żywo, zachęcam do śledzenia strony muzeum na Facebooku. Będą się tam pojawiały informacje o przygotowywanych wystawach. Najbliższa z nich rozpocznie się 15 czerwca w Stegnie. Będzie tam dostępna aż do końca sierpnia.