Miał bardzo poważny wypadek, „naprawiono” go taśmą oraz kartonami i kontynuował jazdę

Europę obiega historia Mercedesa Sprintera, który jechał po autostradzie pomimo wyjątkowo poważnych uszkodzeń. W samochodzie brakowało tylnej części nadwozia, przednia szyba miała jedną wielką „pajęczynę”, boczne oka zaklejono kartonami, a przedniej maski nie dało się domknąć.

Jak podaje węgierski portal „Index.eu”, uszkodzenia te powstały w wyniku bardzo poważnego wypadku na autostradzie M7, w okolicach Fejér. Samochód uderzył tam w barierki, przewrócił się na prawy bok i na dłuższym odcinku sunął tak po jezdni. Gdy natomiast służby ratunkowe ustawiły Mercedesa z powrotem na kołach, jego właściciel zażyczył sobie transportu wyłącznie na najbliższy parking. Życzenie to wykonano, gdyż prawo czegoś takiego po prostu nie zabrania.

Co dokładnie wydarzyło się na tym parkingu, pozostaje tajemnicą. Niemniej można się tylko domyślać, że to właśnie tam samochód został prowizorycznie przygotowany do jazdy. Skorzystano w tym celu z kartonów, taśmy klejącej, zapasowego koła oraz sznurków. Następnie – choć podobno wyraźnie policja wyraźnie tego zakazała – samochód musiał wyruszyć w dalszą trasę. Do sieci trafiły bowiem zdjęcia ze stacji benzynowej przy autostradzie M5.

Stacja ta oddalona jest od miejsca wypadku o około 260 kilometrów. Samochód został tam przyłapany na tankowaniu, a więc ewidentnie przygotowywał się do kontynuowania jazdy. Najprawdopodobniej zmierzał przy tym aż do Rumunii, gdyż właśnie tam był zarejestrowany.

Tak samochód wyglądał tuż po wypadku:

Zdjęcia z tankowania 260 kilometrów dalej: