Mercedes-Benz T2 jako boliwijski pociąg, czyli historia ciężarówki, która nadaje się nawet na lokomotywę

mercedes_t2

Mercedes-Benz T2, a także jego następca ochrzczony Vario, były bez wątpienia wspaniałymi pojazdami. Będąc produkowanym w latach 1967-2013, T2 oraz Vario zdobyły sobie opinię prawdziwych specjalistów od znoszenia złego traktowania, wyróżniając się po prostu pancerną konstrukcją, oczywiście z ramą i silnikiem na czele. Nie bez znaczenia była także dostępność nawet 8-tonowych wariantów wagowych, które z połączeniu z silnikiem umieszczonym przed kabiną czyniły z T2 oraz Vario doskonałą bazę pod nietypowe zabudowy. I tak ciężarowo-dostawczy Mercedes szybko stał się ulubieńcem kurierów UPS, którzy wsiadali do niego oczywiście przez odsuwane drzwi boczne, służb mundurowych, które potrzebowały furgonów o dużej ładowności, a także firm przewożących ludzi, które masowo kupowały 6- lub 8-tonowe autobusiki mieszczące około 20 osób. Tych ostatnich zjechało się swego czasu do Polski naprawdę mnóstwo, bardzo często będąc przekonwertowanymi „anglikami”, więc chyba nie muszę nikomu tłumaczyć o jakie pojazdu tutaj chodzi. Wytłumaczyć powinienem za to poniższy obrazek:

mercedes_t2_vario_pociag_boliwia

Okazuje się, że nie tylko europejczycy dostrzegli ogromny potencjał modelu T2 w transporcie osób. Również w Boliwii model ten jest bardzo ceniony i masowo montuje się na nim nadwozia mieszczące około 20, czy nawet 30 pasażerów. Z tą jednak różnicą, że Boliwijczycy nie robią z T2 tylko autobusów, lecz także właśnie niewielkie pociągi, które nazywa się tam „buscarril” lub „ferrobús”. W przypadku przeróbki Mercedesa T2 są to pociągi z silnikiem umieszczonym z przodu, bagażnikiem umieszczonym z tyłu, sporą gwiazdą na atrapie chłodnicy i mercedesowską deską rozdzielczą. Śmiało można więc powiedzieć, że z wizualnego punktu widzenia są to konstrukcje niemalże identyczne z busikami, które za 4 zł przewiozą nas na przykład z Koszalina do Mielna. Pod całym pojazdem kryją się jednak wielkie zmiany w postaci dwóch bardzo wąskich wózków kolejowych, a także potężnego przedniego zderzaka, który ma chronić układ jezdny przed różnego rodzaju przeszkodami. Tych ostatnich natomiast nie brakuje, bo te małe pociągi operują przede wszystkim w niedostępnym terenie, na bardzo wąskich, często górskich trasach, gdzie o głaz leżący na trasie zapewne nietrudno.

Poniżej można zobaczyć krótkie nagranie z przejażdżki takim nietypowym pociągiem. Całość jest o tyle ciekawa, że nasze oczy widzą jazdę po torach, zaś do uszu dochodzi charakterystyczny dźwięk 140-konnego diesla, który wszyscy znają przecież z polskich dróg. W 2:20 (pierwszy filmik) oraz 3:00 (drugi filmik) mamy także rzut oka na stanowisko kierowcy, znaczy… maszynisty. Przy okazji uprzedzę pytania – nie udało mi się znaleźć informacji dotyczącej funkcji kierownicy w tym pojeździe, lecz coś mi się wydaje, że może ona służyć za nastawnik prędkości, tak jak w miało to miejsce z kołami kierownicy z Żuka w polskich lokomotywach.


Powyższe nagrania, a także zdjęcie pochodzą ze strony internetowej sateliteferroviario.com.ar, którą prowadzą argentyńscy pasjonaci kolei. Więcej zdjęć „buscarri” na bazie Mercedesa T2 można zobaczyć TUTAJ, gdzie w języku hiszpańskim przedstawiono całą relację z przejażdżki, a także kilka naprawdę ciekawych fotografii. Na jednej z nich zobaczycie także „buscarri” na bazie Volkswagena LT.

Wiecie co, właśnie wpadłem na pomysł. A gdyby zacząć im tam eksportować Lubliny/Pasagony/Honkery Cargo? Mogliby sobie pobudować na tej bazie piękne pociągi, a zabytkowa konstrukcja Lublina w końcu znalazłaby zastosowanie, w którym tragiczne właściwości jezdne nikomu by nie przeszkadzały.