MAN TGX w ośmioosiowym zestawie pod kontenery – 17,4 metra między osiami

Transport kontenerów na ośmiu osiach to widok dobrze znany także w Europie. Mam tutaj oczywiście na myśli zestawy z rozpinanymi „stonogami”, widywane w Holandii, w Polsce, czy nawet w Portugalii. Gdy natomiast udamy się na drugi koniec świata, możemy zobaczyć osiem osi w zupełnie innym wydaniu, choć nadal z udziałem europejskiego ciągnika. Przykładem może być ten MAN TGX 33.540, w ostatnich dniach dostarczony do nowozelandzkiej firmy Eclipse Logistics.

Prezentowany samochód będzie pracował właśnie w transporcie kontenerów morskich, rozwożąc je po północnej części Nowej Zelandii, na wyspie North Island. By natomiast zaoferować przy tym jak najwyższą ładowność, dostarczono go w bardzo specyficznej konfiguracji, typowej tylko dla tego kraju. Odnosi się to do lokalnych przepisów, które pozwalają osiągnąć 46 ton dopuszczalnej masy całkowitej zestawu pod dwoma warunkami: konieczne jest posiadanie co najmniej ośmiu osi, natomiast odległość między pierwszą a ostatnią osią zestawu musi wynosić co najmniej 17,4 metra. A jeśli połączymy to z ograniczeniami nacisków na poszczególne osie, efektem końcowym jest właśnie taka ciężarówka, z absurdalnie długim ciągnikiem i z aż szesnastoma oponami w samej tylko naczepie.

North Island na mapie:

W pierwszej chwili można być zaskoczonym, że Nowozelandczycy promują tak długie zestawy. North Island pełne jest bowiem krętych dróg z licznymi wzniesieniami, natomiast teren wokół największego miasta, Auckland, został silnie zurbanizowany. Wyjątkowo długi ciągnik na pewno tam więc nie pomaga, a przy tym nie wypada najlepiej pod względem aerodynamiki. Wyjaśnieniem tak ogromnego rozstawu osi może być jednak konieczność chronienia wiaduktów i mostów, również stanowiących stałą część nowozelandzkiego krajobrazu. Wspomniane 17,4 metra zapewnia na takich przeprawach doskonałe rozłożenie ciężaru.

Poza omawianą konfiguracją, prezentowany MAN oferuje 540-konny silnik o pojemności 12,4-litra oraz zautomatyzowaną skrzynię biegów. Mowa przy tym o jednostce z osprzętem Euro 5, jako że wyższa norma nie jest jeszcze w Nowej Zelandii wymagana. Co też ciekawe, pomimo pracy dosłownie na drugim końcu świata, ciężarówkę wyposażono w tempomat przewidujący topografię terenu. W Nowej Zelandii najwyraźniej więc system ten też działa. A do tego dochodzi kabina ze średnim podwyższeniem dachu, reprezentująca jeszcze TGX-a poprzedniej generacji. I tutaj kolejne wyjaśnienie – w Australii i Nowej Zelandii nie było jeszcze premiery zmodernizowanego modelu, więc nadal sprzedaje się starą wersję.

Więcej nowozelandzkich konfiguracji na filmie: