Witam w kolejnym artykule z serii „Sesja Miesiąca”, przygotowywanej we współpracy z fotografem Heńkiem Anielskim (Ciężarówki w obiektywie spottera). Staramy się tu prezentować samochody ciężarowe od jak najciekawszej strony, wyszukując egzemplarzy z interesującą historią lub po wyróżniających się modyfikacjach. Zwieńczeniem projektu są doroczne kalendarze ścienne, a wszystkie dotychczasowe sesje możecie przejrzeć tutaj. Jeśli natomiast macie swoją kandydaturę pojazdu do opisania, zachęcamy do przekazania jej mailowo, pod adresem [email protected].
Dzisiaj czeka nas kolejne spotkanie z prawdziwą legendą transportu, rozpoznawalną na całym kontynencie i darzoną coraz większym sentymentem. Można też powiedzieć, że to legenda jedyna w swoim rodzaju, wszak nie miała ona ani bezpośredniego poprzednika, ani też nie doczekała się dosłownego następcy, mogącego zaoferować podobną charakterystykę. Trzeba zaś podkreślić, że w tej charakterystyce kryje się clou całego przedsięwzięcia, wyróżniające ten pojazd na tle wszystkich europejskich modeli. I nie bez powodu pozwoliłem sobie tutaj na słowo zapożyczone z języka francuskiego, wszak cały ten opis dotyczy Renault Magnum.
„Magnumka”, którą oglądamy na zdjęciach jest egzemplarzem wyjątkowym z dwóch powodów. Zacznijmy od tego, że pojazd trafił do kolekcji amerykańskich ciężarówek, dotychczas przewidującej takie marki, jak Freightliner, Kenworth, Ford, Mack, a nawet Marmon. Konkretnie mowa tutaj o kolekcji Bartka Sołtysa z Opola, wielokrotnie przewijającej się na łamach 40ton, a przy tym znanej z kanału na YouTube (film na temat Magnum znajdziecie pod tym linkiem). Bartek, zawodowo zajmujący się maszynami dla branży drzewnej, szczególnie mocno upodobał sobie „Amerykany” z silnikami montowanymi pod kabiną, o charakterystycznych, krótkich zwisach przednich, a także stopniach wejściowych montowanych za osią prowadzącą. Nic więc dziwnego, że jego ulubioną ciężarówką z Europy jest właśnie Magnum, nie tylko korzystające z amerykańskich silników, ale też mocno inspirowane amerykańskimi nadwoziami.
Drugi element wyjątkowości jest taki, że mamy tutaj rocznik 2003 z przebiegiem 218 tysięcy kilometrów. Tak, 218 tysięcy bez żadnego miliona z przodu, w pełni oryginalne, a wręcz potwierdzone tarczkami do tachografu z całego okresu eksploatacji. Bartek jak najbardziej te tarczki posiada, otrzymując je od poprzedniego właściciela, przy okazji osobistego odbioru pojazdu z Wielkiej Brytanii. Właśnie tam ciężarówka spędziła bowiem dwie minione dekady, należąc do niewielkiego zespołu wyścigowego, jeżdżącego w zawodach tak zwanych samochodów turystycznych. W praktyce oznaczało to wyjeżdżanie na drogi tylko w sezonie wyścigowym, obsługując po kilkanaście wydarzeń w roku i całymi dniami stojąc na przytorowych placach. To też sprawiło, że pojazd nigdy nie wykonywał intensywnej pracy.
Wchodząc do wnętrza możemy poczuć się jak podczas podróży w czasie. Wszystkie elementy są tam bowiem w stanie, w którym większość „Magnumek” przestała być już dobre kilkanaście lat temu. Kierownica nigdy nie zdążyła się wytrzeć, fotele ulec wysiedzeniu, a oryginalne radio ulec niefabrycznej wymianie. W idealnym stanie zachowała się też sypialnia, mająca tutaj komfortowy, opcjonalny układ z „salonką” w miejscu dolnego łóżka oraz z pełnym materacem górnym zamiast znanego z wielu egzemplarzy „hamaku”. Dlaczego natomiast wnętrze brytyjskiego ciągnika otrzymało kontynentalne wyposażenie, z kierownicą po lewej stronie i główną podziałką prędkościomierza w kilometrach? W takiej konfiguracji ciężarówka wyjechała już od dealera, z bardzo konkretnego powodu. Otóż praca przy wspomnianych wyścigach wymagała regularnych wyjazdów na południe, głównie do Hiszpanii lub Portugalii, a za to ruch po Wielkiej Brytanii należał do rzadkości. Przez to większość z 218 tysięcy kilometrów została pokonana w kontynentalnym ruchu.
Prezentowana wersja nadwoziowa, z unowocześnionym przodem i osłonami bocznymi w kształcie litery „L” wskazuje na generację popularnie zwaną E-Tech. Wprowadzono ją do sprzedaży w 2001 roku, co zbiegło się w czasie z przejęciem ciężarowego działu Renault przez koncern Volvo. Niemniej proces projektowania tej generacji przypadł na lata wcześniejsze. Dlatego pod kabiną nie było tu jeszcze podzespołów wspólnych z Volvo, lecz silnik pochodzący od amerykańskiego Macka i skrzynia biegów od niemieckiego ZF-a. Konkretnie mowa o jednostce Mack E7, rzędowej o sześciu cylindrach, mającej pojemność 12,0 litra. W omawianym ciągniku rozwijała ona 480 KM, co było najmocniejszą ofertą w tej generacji „Magnumek”. Do tego dołożono manualną przekładnię, ze standardowymi dla tego modelu 16 biegami. Osprzęt silnika dobrano w wersji Euro 3, co w połączeniu z analogowym tachografem, niewymienionym na szczęście na nowy, stanowi pamiątkę po dawnych, prostszych czasach w transporcie.
Silnik Macka pasuje do tej historii tym lepiej, że srebrne Renault Magnum będzie teraz parkowało obok słynnego Macka serii R, znanego z filmu „Konwój” i stanowiącego jedną z głównych ozdób kolekcji Bartka Sołtysa (więcej na jego temat w tym artykule). Ten ciągnik też ma jednostkę o rzędowym, sześciocylindrowym układzie, ale jest to nieco mniejszy, 11-litrowy wariant Mack E6, oczywiście ze znacznie starszym osprzętem i niższa mocą 350 KM. Poza tym wokół będą stały inne klasyczne ciężarówki z Ameryki, wymienionych już powyżej marek.
Podobnie jak te pozostałe klasyki, „Magnumka” na być teraz pojazdem czysto kolekcjonerskim, garażowanym, zabieranym na hobbystyczne przejażdżki i docelowo przerejestrowanym na żółte tablice. Pojazd ma być utrzymywany w możliwie idealnym stanie, w ostatnich tygodniach, zaraz po sprowadzeniu do Polski, przechodząc pranie całego wnętrza i lakierowanie plastików przy górnych stopniach, z których schodził klar. Od strony technicznej sprawy mają wyglądać podobnie, wszak nawet „pakiet startowy” zakupiono w autoryzowanym serwisie, dla utrzymania jak największej ilości elementów z oryginalnym logo marki. Jeśli więc wszystko pójdzie zgodnie z planem, wyrośnie nam w Polsce naprawdę piękny zabytek.
Pełna sesja zdjęciowa: