Funkcjonariusze Inspekcji Transportu Drogowego trafili ostatnio na dwie ciekawe wpadki dotyczące przekraczania czasu pracy. Kierowca z Łotwy wykazał się pomysłowością, łącząc magnes za sznurkiem i tym samym ułatwiając sobie życie. Tymczasem dwóch kierowców z Rumunii tak bardzo chciało oszukać Inspekcję, że przywitali oni funkcjonariuszy niemalże jeden na drugim. Zacznijmy jednak od Łotysza, zatrzymanego przez katowickie ITD zatrzymało w miejscowości Podwarpie. Oto dwa fragmenty oficjalnego komunikatu:
Tuż po wjechaniu na parking, nie czekając na podejście inspektora, kierowca wyskoczył z pojazdu, kierując swoje kroki pomiędzy kabinę pojazdu a ładownię, gdzie na skrzyni biegów zainstalowany jest między innymi impulsator tachografu. Kiedy inspektor poprosił kierowcę o wytłumaczenie jego dziwnego zachowania, ten zasłaniał się awarią i tłumaczył, że coś się stało z tachografem.
Kontrola zapisów zawartych na karcie kierowcy i w tachografie nie pozostawiała jednak żadnych wątpliwości – kierowca w momencie zatrzymania nie rejestrował swojej aktywności przy pomocy tachografu. Kierowca, wzięty w krzyżowy ogień pytań, przyznał, że nie było żadnej awarii tachografu, a on sam po prostu używał magnesu, żeby oszukać wskazania tego urządzenia. Z kieszeni wyjął zawieszony na sznurku magnes. Sznurek umożliwiał łatwe i szybkie usunięcie magnesu z impulsatora.
To już natomiast historia z Rumunami:
W dniu 30 stycznia na drodze ekspresowej S3 w okolicy Goleniowa, inspektorzy transportu drogowego z WITD w Szczecinie wytypowali do kontroli zespół pojazdów należący do przewoźnika niemieckiego. Pojazdami kierowała załoga, składająca się z obywateli Rumunii. W trakcie zatrzymania do kontroli inspektor zauważył, że pojazdem kieruje kierowca w charakterystycznym czerwonym sweterku, który jak się później okazało, był kluczowy w całej kontroli.
Po dojściu inspektora do zatrzymanego pojazdu, kierowcy próbowali nerwowo zamienić się miejscami, jednakże nie zdążyli tego zrobić przed otworzeniem drzwi pojazdu i „Pan w czerwonym sweterku” niemalże siedział na kolanach swego kolegi. Pierwsze czynności kontrolne wskazały na powód nerwowego zachowania kierowców, ponieważ okazało się, że nie używali swoich imiennych kart do tachografu, a rejestrowali aktywności na karcie kolegi. Kontrolowani nie oponowali, iż doszło do nieprawidłowości i przyznali się do uchybienia.
Dodam jeszcze, że każdy z wymienionych tekście kierowców zapłaci 2 tys. złotych kary. Do tego doszło także 3 tys. złotych kaucji dla firmy niemieckiej oraz 5 tys. dla przewoźnika z Łotwy.