Powyżej: screen z omawianych aukcji (29.08.2024, godzina 11)
Ciężarówki zasilane z ogniw wodorowych pozostają w Europie olbrzymią rzadkością, niemal niedostępną w powszechnej sprzedaży. Sama ta technologia znana jest też z olbrzymich kosztów, będąc kilkukrotnie droższym niż w przypadku silników zasilanych z baterii i nawet kilkunastokrotnie droższym od diesli. Tym większą ciekawostką jest więc oferta holenderskiego domu aukcyjnego Troostwijk Auctions, obejmująca 11 ciągników siodłowych na wodór, a także sprzęt związany z ich produkcją oraz obsługą.
Cały ten sprzęt pochodzi od firmy Hyzon, która zrodziła się w Singapurze, a następnie przeniosła do Holandii, chcąc przygotowywać tutaj ciągniki siodłowe na wodór. Samochody te zaczęły być opracowywane na bazie seryjnych DAF-ów CF, pewna partia egzemplarzy trafiła nawet do pierwszych klientów, po czym Hyzon ogłosił wielkie wycofanie się z naszego kontynentu i skupienie na działalności w Stanach Zjednoczonych. Firma tłumaczyła to zbyt małym popytem w Europie, a także niewystarczającymi zachętami do wodoryzacji transportu ze strony Brukseli. Szerzej wyjaśniałem to w tym artykule: Wodorowe ciężarówki nie sprzedadzą się w Europie – Hyzon nagle się wycofuje
Wraz z tą wyprowadzką z Europy, Hyzon postanowił pozbyć się znacznej części wyposażenia swojego zakładu, a także 11 ciągników przygotowanych już ciągników. Wszystkie z nich noszą oznaczenie Hyzon Hymax-250 i powstały na bazie DAF-ów CF w konfiguracji 4×2. Przy tym jeden egzemplarz otrzymał podwyższoną kabinę typu Space Cab, a pozostała dziesiątka dysponuje krótkimi nadwoziami bez jakiejkolwiek sypialni. Ten drugi układ może być tutaj szczególnie wskazany, wszak zbiorniki wodoru zamontowane są za kabiną i dzięki wyeliminowaniu sypialni będzie można zmieścić się w 16,5 metra długości całkowitej. Same zbiorniki mieszczą 39 kilogramów wodoru, pod ciśnieniem 350 bar, co w praktyce powinno przełożyć się na około 400 kilometrów zasięgu. Dla niezorientowanych zaś dodam, że wodór ten trafia do ogniwa, które następnie generuje energię elektryczną, a ta z kolei trafia do silnika elektrycznego, stanowiącego główne źródło napędu. W tym przypadku jest to silnik o mocy stałej 265 KM lub chwilowej mocy maksymalnej 350 KM.
Ciągniki z dziennymi kabinami to pojazdy niemal nowe, mające przebiegi rzędu 10-20 tys. kilometrów. W ich przypadku licytacja zaczyna się od 25 tys. euro, netto a jednocześnie sprzedający nie zastrzegł ceny minimalnej. Jeśli więc liczba chętnych będzie niewielka, możliwa może być sprzedaż także za stosunkowo niską cenę. Za to ciągnik z kabiną typu Space Cab to egzemplarz przebudowany jeszcze w 2020 roku i mający za sobą ponad 400 tys. przejechanych kilometrów. Dlatego tutaj licytacja wystartowała od 8 tys. euro netto.
Przy każdej z ofert podkreślono, że klient nie może liczyć na żadną gwarancję lub serwisowanie. To też może być największym problemem dotyczącym tych pojazdów, wszak ogniwa wodorowe okazują się sprzętem wrażliwym na jakiekolwiek zaniedbania, trudnym w produkcji i ciężkim w ewentualnej naprawie. Trzeba też pamiętać, że mówimy o sprzęcie dalekim od jakiejkolwiek produkcji seryjnej, którego twórca właśnie postanawia opuścić Europę. Sam nie byłbym więc zaskoczony, gdyby po kilku latach pracy każdy z tych ciągników skończył ze zmienionym napędem, będąc przekonwertowanym na zwykłego elektryka, z dużymi bateriami zamiast ogniwa wodorowego.
Omawiane aukcje potrwają do 6 września i znajdziecie je pod tym linkiem. W momencie pisania tego artykułu na część z pojazdów nie pojawiła się jeszcze żadna oferta, natomiast oferty już złożone nie odbiegają znacząco od cen wywoławczych.